Ponad 10 tysięcy korespondentów z całego świata zabiegało o miejsce w loży prasowej, w której pomieścić się mogło jedynie 250 osób. Z ramienia PAP dla Polaków przebieg procesu relacjonowali: Leopold Marschak, Marian Podkowiński oraz Michał Hoffman, zaś w skład polskiej delegacji oskarżycieli weszli: Tadeusz Cyprian, Stefan Kurowski, Stanisław Piotrowski i Jerzy Sawicki, którzy sporządzili akt oskarżenia dotyczący zbrodni hitlerowskich w Polsce.
Korespondenci z Norymbergi
Proces Międzynarodowego Trybunału Wojskowego trwał rok. W tym czasie odbyło się 218 całodziennych posiedzeń. Proces prowadzony był w czterech językach: niemieckim, angielskim, francuskim i rosyjskim z tłumaczeniem symultanicznym. Protokoły procesu zostały spisane na 16 tysiącach stron. W tym czasie polska delegacja prasowa powiększyła się do 10 osób, w tym o wysłanników polskiego radia (Władysław Pawlak), poszczególnych tytułów gazet (np. Karol Małcużyński z „Robotnika”), specjalistów od spraw niemieckich (Edmund Osmańczyk).
Ze względu na zniszczenia wojenne nie działała jeszcze normalna łączność. Polska delegacja wysyłała swoje relacje do kraju telegraficznie, najpierw z Norymbergi do Frankfurtu, skąd szły do Nowego Jorku i dalej przez Moskwę do Warszawy. W tym ciągu komunikacyjnym powstawało wiele błędów, gdyż każde słowo, litera po literze, musiały przetelegrafować osoby nieznające języka polskiego.
Wśród sprawozdawców procesu z innych krajów znajdowała się elita światowego dziennikarstwa, a także pisarze, jak: Ernest Hemingway, John Dos Passos i Konstanty Fiedin, czy osoby, które miały później odegrać ważne role historyczne, jak Marcus Wolff, późniejszy szef Stasi, czy korespondent z Norwegii, w przyszłości kanclerz RFN, Willy Brandt. Wszyscy tworzyli Międzynarodowy Komitet Korespondentów akredytowanych przy Trybunale. Jego członkowie złożyli dziennikarskie ślubowanie, że gdziekolwiek by nie działali, także w przyszłości, będą występować przeciw agresji, zbrodniarzom wojennym, samej wojnie i że w swojej pracy pozostaną wierni „zasadom Norymbergi”.
Życie sprawozdawców upływało między salą sądową, hotelem, skąd wysyłali korespondencje, a barem, gdzie wymieniali się wrażeniami z procesu z innymi dziennikarzami. Wieczorne spotkania upływały w atmosferze przyjaźni, ale też gorących sporów – na tle wojny, polityki etc. – jednak mimo różnic znaleźli wspólny język, bezwzględnie potępiający zbrodnie hitleryzmu. Zawiązały się wówczas znajomości i przyjaźnie, które przetrwały resztę życia. Wyroki w procesie zapadły 1 października 1946 r.