Nawigacja

Historia z IPN

Artur Podgórski: Obóz zagłady w Treblince

Budowę obozu zagłady w Treblince (gm. Kosów, pow. Sokołów Podlaski) rozpoczęto w dniu 1 czerwca 1942 r. Pierwszym komendantem SS-Sonderkommando Treblinka został mianowany SS-Obersturmführer Irmfried Eberl (Austriak).

  • Widok na bocznicę kolejowa obozu zagłady w Treblince, 7 listopada 1945 r. Fot. AIPN
    Widok na bocznicę kolejowa obozu zagłady w Treblince, 7 listopada 1945 r. Fot. AIPN

Na przełomie sierpnia i września 1942 r. Eberla zastąpił urodzony również w Austrii SS-Obersturmführer Franz Stangl (do sierpnia 1942 r. komendant obozu zagłady w Sobiborze). Funkcję komendanta następnie objął SS-Obersharführer Kurt Franz (członek załogi obozu zagłady w Bełżcu), który swoje obowiązki pełnił od sierpnia 1943 r. do listopada 1943 r. Obsada obozu składała się z 20 do 30 żołnierzy niemieckich i austriackich. W Treblince służbę okresowo pełniło około 56 uczestników „akcji T 4” (skrót od Tiergartenstrasse w Berlinie); eutanazji niepełnosprawnych niemowląt i osób psychicznie chorych w zakładach psychiatrycznych, np. w miejscowości Owińska w dniu 15 października 1940 r. w szpitalu psychiatrycznym zamordowano około 1000 jego pacjentów. Pozostała część załogi nadzorującej obejmowała 80-100 strażników ukraińskich (niem. Trawniki-Männer), którzy odbyli przeszkolenie w niemieckim obozie szkoleniowym SS w Trawnikach.

Organizacja miejsca zbrodni

Obszar obozu składał się z trzech części: mieszkalnej dla SS-manów oraz strażników ukraińskich, strefy przyjęć (niem. Auffanglager) oraz miejsca, w którym uśmiercano więźniów (niem. Totenlager). Dwie pierwsze części nazywano obozem „dolnym”, a trzecią część obozem „górnym”. SS-Oberscharführer Kurt Küttner pełnił obowiązki kierownika „dolnego obozu”. Głównym oficerem w obozie „górnym” był Saksończyk SS-Scharführer Heinrich A. Matthes.

Pierwsze transporty kolejowe do Treblinki przybyły z Getta Warszawskiego około 23 lipca 1942 r. Pociągi składały się z 50 do 60 wagonów bydlęcych, w których stłoczono po 100-120 osób w każdym. Od sierpnia 1942 r. do połowy grudnia 1942 r. do obozu dostarczano przeciętnie po trzy transporty dziennie. Szacuje się, iż od połowy stycznia 1943 r. do połowy maja 1943 r. do obozu przywożono od jednego do trzech transportów tygodniowo. Przyjmuje się, iż od sierpnia 1942 r. do maja 1943 r. do Treblinki przybyło 7550 wagonów. Konwoje z zagranicy przybywały w lepszych warunkach i składały z wagonów pasażerskich. Podróżni posiadali bilety do stacji „Ober Maidan” i często sporo bagażu. Każdy transport po przybyciu na stację Treblinka dzielono na składy po 20 wagonów, które następnie przepychano lokomotywą na rampę obozu, albowiem nie mogła ona pomieścić więcej wagonów.

W celu zmylenia czujności ofiar wybudowano fikcyjny dworzec kolejowy, który wyposażono  w „kasę biletową”, „przechowalnię bagaży podręcznych” i „poczekalnię I i II klasy”. Na ścianie powieszono rozkład jazdy pociągu, a także duży zegar kolejowy. Przy wejściu zamontowano napisy o treści: „wsiadanie na Wołkowysk-Białystok”, „do Łomży”, „do Baranowic”; drogowskaz wskazywał na bramę, która prowadziła na plac, na którym selekcjonowano mężczyzn, kobiety i dzieci przed rozstrzelaniem lub zagazowaniem. W celu wzbudzenia zaufania u przybyłych w trakcie wjazdu pociągu grała orkiestra (Artur Gold skomponował melodie do piosenki uznanej za hymn Treblinki).

Procedura masowego mordu

Po zatrzymaniu się wagonów na rampie Niemcy i strażnicy ukraińscy uzbrojeni w pejcze i broń, w asyście psów wyganiali w szybkim tempie mężczyzn, kobiety i dzieci z wagonów. Żydzi poruszający się zbyt wolno byli zabijani z broni palnej. Mężczyzn kierowano na prawo na plac, gdzie dokonywano selekcji, poszukując fachowców do pracy, a dzieci i kobiety odsyłano na lewo do baraku, gdzie ich strzyżono. Wszyscy musieli rozebrać się do naga, w czasie nie dłuższym niż 5 minut. Mężczyźni, których wybrano spośród przybyłych, zbierali porozrzucane ubrania i układali je na sterty. Po wykonaniu zadania również i ich wysyłano do komór gazowych. Ofiarom odbierano pieniądze i wydawano polecenie, aby wartościowe rzeczy zdały w kasie i pobrały pokwitowanie. Wszyscy przybyli musieli napisać listy do krewnych, w których informowali, iż czują się dobrze, że mają co jeść i pracują w obozie pracy. Następnie Żydów pędzono gęsiego do „łaźni” (komór gazowych przypominających żydowskie łaźnie) po piaszczystej alei (niem. „Totenalee”) obsadzonej kwiatami, poprzez szpaler złożony z Ukraińców i Niemców. Żydom wydawano mydło, ręcznik i bieliznę. W początkowej fazie działalności obozu kazano im przygotować po 1 złotówce, jako opłatę za kąpiel, którą pobierał Ukrainiec siedzący w budce znajdującej się na drodze do komór gazowych. Od przybycia do obozu i wejścia do komory gazowej nie mijało więcej jak 20 minut. Działające od początku istnienia obozu trzy „łaźnie” posiadały pojemność od 400 do 500 osób. Dziesięć komór gazowych  wybudowanych na początku października 1942 r. mogły pomieścić już od 800 do 1000 ofiar każda. Przez wąskie drzwiczki mógł przejść tylko jeden człowiek i nie był w stanie cofnąć się, albowiem następująca za nim fala ludzi i wąskie wejście nie pozwalały mu na to. Przy komorach gazowych stał Ukrainiec, który drągiem zaganiał Żydów do wnętrza. Nadzór nad komorami gazowymi sprawował SS-Unterscharführer Gustav Münzberger oraz SS-Unterscharführer Alfred Löfler. Zewnętrzne ściany komory gazowej posiadały otwierane klapy. Na wewnętrznych ułożono płytki z terakoty. Podłogę wyłożono kaflami i wykonano spadek w stronę wielkiej klapy podnoszonej do góry, aby usprawnić wypadanie zwłok. Gazy trujące (tlenek węgla) wpompowywano do kabin przy pomocy motoru spalinowego, który znajdował się obok w przybudówce. Ludzie dusili się w przeciągu 15 minut. Po sprawdzeniu przez przeszklone otwory stanu ofiar, otwierano klapę i ciaławypadały bezwładnie na zewnątrz. Następnie  odwożono je przy pomocy wagoników wywrotowych do prowizorycznych pieców. System ten okazał się jednak niepraktyczny dlatego też zwłoki transportowano na noszach.

Starcy, kaleki czy dzieci pozostawione bez opieki, które mogły przeszkadzać lub opóźniać przebieg likwidacji odprowadzano do tzw. „lazaretu”. Było to miejsce ogrodzone wysokim płotem, a wewnątrz podzielone na dwie nierówne części. W pierwszej części ustawione były ławki obite pluszem, co miało imitować poczekalnię szpitalną. W drugiej odbywały się egzekucje. Mieścił się tam głęboki dół, w którym stale palił się ogień. Ofiara musiała usiąść na brzegu rowu i strzelano jej w tył głowy, a ciało wpadało w ogień. SS-Unterscharführer August Wilhelm Miete odpowiadał za funkcjonowanie „lazaretu”. Więźniowie nazywali go „aniołem śmierci”. Egzekucje wykonywał m.in. strażnik Fiodor Rjabeka.

Początkowo ciała zamordowanych grzebano w ziemi, kładąc je warstwami i przesypując wapnem chlorowanym. Po wizycie Heinricha Himmlera w Treblince, od około lutego 1943 r. zwłoki odkopywano i palono. Do wydobywania ciał używano mechanicznych koparek (Bagry), a ich dźwięk stał się charakterystycznym wyróżnikiem obozu.

W Treblince nie istniały krematoria. Do palenia pomordowanych używano prymitywnego rusztu. Był to duży rów o długości 250-300 m. i szerokości 20-25 m. a głębokości 5-6 m. Na jego dnie umieszczono trzy rzędy żelazo-betonowych słupków o wysokości 1,5 m. Słupy łączyły się ze sobą poprzecznymi szynami. Na krawędziach dołu znajdowała się kolejka wąskotorowa. Aby usprawnić proces kremacji, wprowadzono wentylatory, które wtłaczały powietrze pod ruszty, na których jednorazowo układano około 2,5 tys.  ciał. Procesem kremacji kierował SS-Oberscharführer Herbert Floß.

►Czytaj więcej na portalu przystanekhistoria.pl

do góry