Nawigacja

Historia z IPN

Soraya Kuklińska: Spektakularna ucieczka z Pawiaka

Więzienie na Pawiaku w latach 1939-44 było największym niemieckim więzieniem politycznym na terytorium okupowanej Polski. Według szacunków na około 100 000 więźniów, którzy przeszli przez Pawiak – 37 000 zginęło w egzekucjach, zostało zamordowanych podczas przesłuchań na Szucha lub zmarło w szpitalu więziennym.

  • Komunikat o Akcji pod Arsenałem, w której przyjaciele Jana Bytnara „Rudego” odbili go z rąk Niemców w trakcie przewożenia na Pawiak. Z zasobu IPN
    Komunikat o Akcji pod Arsenałem, w której przyjaciele Jana Bytnara „Rudego” odbili go z rąk Niemców w trakcie przewożenia na Pawiak. Z zasobu IPN

Najsłynniejszą akcją wydostania więźnia Pawiaka była Akcja pod Arsenałem w marcu 1943 r., gdy specjalny Oddział Grup Szturmowych Szarych Szeregów odbił Jana Bytnara „Rudego”. Jednak już wcześniej dochodziło do ucieczek z Pawiaka. Niektórzy uciekali wykorzystując kanały. Inni – jak Miedza-Tomaszewski – sfingowali własną śmierć.

Artysta Biura Informacji i Propagandy KG ZWZ

Stanisław Miedza-Tomaszewski – absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, artysta Biura Informacji i Propagandy (BIP), człowiek, który przez większość życia zapalał znicz na własnym grobie – urodził się 20 stycznia 1913 roku w Warszawie. W czasie okupacji aktywnie działał w konspiracji. Był autorem wielkanocnych Grobów Pańskich w kościele św. Anny. Na początku niemieckiej okupacji założył „Ajencję Radiową”, później przekształconą w „Ajencję Prasową”. Z biuletynu „Miedzy” korzystało wiele redakcji prasy konspiracyjnej. Poza tym wydawał m.in. pisemko satyryczne „Szpilka”. Pomagał Żydom przekazując leki i żywność do getta warszawskiego. W czasie Powstania Warszawskiego w ramach BIP-u tworzył plakaty zagrzewające do walki.

W grudniu 1941 r. „Miedza” umarł. Jak sam opisywał,

„historia jego śmierci zaczęła się od druku wrześniowego numeru »Ajencji Prasowej«”.

Kocioł w Alejach, Pawiak i Szucha

Gdy numer był gotowy do druku, „Miedza” umieścił w obszernych rękawach skrypty i gotowe klisze. Musiał to przenieść z lokalu na ul. Świętokrzyskiej do drukarni w Alejach Jerozolimskich. Zbliżając się do Marszałkowskiej zaczął odczuwać niepokój, jakby ktoś go obserwował. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał, było zapukanie w umówiony sposób do drukarni.

Wybudziła go zimna woda. Leżał na podłodze w drukarni. Wszędzie dookoła znajdowali się gestapowcy. Po przeszukaniu „Miedzy” zaczęło się przesłuchanie i bicie. Bito do nieprzytomności, następnie cucono zimną wodą. Gdy po raz kolejny nie odpowiadał na pytania, zaczynano od nowa. Po pewnym czasie z drukarni przewieziono go na Pawiak. „Miedza” wspominał:

„To było moje pierwsze zetknięcie się z więzieniem. Od tej chwili rozpoczął się okres życia na Pawiaku, urozmaicony śledztwami na Szucha. Nie czułem, że należę do jakiejkolwiek organizacji czy też do siebie. Byłem własnością gestapowców, którzy robili ze mną, co tylko chcieli”.

Na Pawiaku przez pięć dni był trzymany w niepewności. Dopiero szóstego dnia wezwano go na pierwsze przesłuchanie, które odbywało się na Szucha. W trakcie przesłuchania znowu był bity i smagany batem. Dzięki jednemu z współwięźniów nie obito mu nerek – towarzysz poradził, aby okręcił plecy swetrem. Przez kilka dni nic się nie działo. Następnie został przeniesiony na drugie piętro Pawiaka, na tzw. oddział transportowy. Przetrzymywano tam czekających na dalsze śledztwo, na wywóz do Oświęcimia lub na rozstrzelanie. Warunki były tam zdecydowanie lepsze – sucha i widniejsza cela. Wtedy też otrzymał pierwszy gryps, z którego dowiedział się, że jego rodzina jest bezpieczna i nikogo ze współpracowników nie aresztowano. Nadal wzywano go na Szucha na kolejne przesłuchania, które niczym nie różniły się od pierwszego. Wtedy też przeżył załamanie psychiczne. Dotarło do niego, że jest zdany wyłącznie na siebie i nikt z organizacji mu nie pomoże. W jednym z grypsów poprosił o dostarczenie mu trucizny, obawiając się, że nie wytrzyma dalszego przesłuchania.

Sztucznie wywołany tyfus, szpital zakaźny na Wolskiej

Trucizny mu odmówiono. Nakazano jeszcze trochę wytrzymać, ponieważ szykowano jego ucieczkę. Po długim czasie przebywania na Pawiaku wezwano go na badanie dentystyczne. Nie robili nic przy zębach, „ale w ustach mi manipulowali”. Około dwóch dni później poczuł się bardzo chory i stwierdzono tyfus plamisty. Przeniesiono go na „szpitalkę” na Pawiaku. Stamtąd został przewieziony do szpitala zakaźnego Pawiaka, który mieścił się w szpitalu św. Stanisława na Woli. Tuż przed wyjazdem z Pawiaka Gestapo podjęło jeszcze jedną, nieudaną próbę wymuszenia torturami zeznań.

W szpitalu św. Stanisława „Miedzę” poinstruowano, że ma zacząć symulować bóle żołądka i fikcyjne zapalenie wyrostka robaczkowego. Nie wszystko przebiegło zgodnie z planem. Akcja wydostania „Miedzy” ze szpitala przeciągała się, a tymczasem przeprowadzono inną operację odbicia więźniów. Tomaszewski mógł uciekać z nimi, jednak obawiając się represji na rodzinie, pozostał w szpitalu. Następnego dnia Gestapo przyjechało go zabrać na Szucha. Tylko zdecydowana postawa lekarza uchroniła go przed dalszym przesłuchaniem.

Symulowane zapalenie wyrostka, szpital na Płockiej

Natychmiast rozpoczęto akcję wyciągnięcia „Miedzy”. Kilka godzin później zaczął symulować zapalenie wyrostka i przeniesiono go do szpitala na Płocką na operację. Na Płockiej planowano „uśmiercenie” go. „Miedza” miał się wydostać na wolność, a zamiast niego planowano podłożenie zwłok kogoś w miarę do niego podobnego.

 ►Czytaj całość na portalu przystanekhistoria.pl

do góry