Nawigacja

Historia z IPN

Anna Kołakowska: Na straży granic i honoru

„Ilekroć odwiedzałem graniczne szlaki Rzeczypospolitej Polskiej od granicy litewskiej, łotewskiej i rosyjskiej, ilekroć poświęcałem wielkie koszary dowództw lub małe strażnice na najbardziej wysuniętych placówkach wschodnich i północnych, tyle razy zdawało mi się, że słyszę głos starego Mohorta, wielkiego strażnika Hetmańskiego Szlaku z czasów dawnej Rzeczypospolitej Polskiej”.

Kompania saperów w Hoszczy na Wołyniu. Fot. NAC
Żołnierze KOP przy słupach granicznych. Kolekcja Jacka Kozaka (portal kop.ipn.gov.pl)

Te słowa biskupa polowego Władysława Bandurskiego z 1927 r. trafnie charakteryzują rolę KOP.

Na straży granic

Korpus Ochrony Pogranicza, utworzony na mocy rozkazu z 12 września 1924 r., miał strzec wschodniej granicy Polski. Jego powołanie było spowodowane licznymi aktami terroru, których dokonywały zbrojne bandy bolszewickie. Wkraczały one do Polski przez granicę sowiecką i wycofywały się po wykonaniu zadania.

Tylko w ciągu jednego roku takich napadów było kilkaset. Od października 1921 do listopada 1922 r. miało miejsce 250 akcji o charakterze dywersyjno-sabotażowym. Nasiliły się one szczególnie w 1924 r., gdy bolszewicy szykowali rewolucję w Niemczech. Były to napady na zaścianki szlacheckie, plebanie, dwory, posterunki wojska oraz policji i pociągały za sobą, oprócz ofiar w ludziach, bardzo duże straty materialne. W lasach na Białostocczyźnie i Grodzieńszczyźnie działała wspierana przez Sowietów partyzantka białoruska. W jednej z broszur KOP zapisano:

„Sumując za ów rok [1924] wyliczenia sprawozdań z województw wschodnich, otrzymujemy cyfry nieprawdopodobne, od których wieje groza: 189 przeważnie wielkich i krwawych, a na ogół bezkarnych napadów bandycko-dywersyjnych, 28 niebezpiecznych zamachów sabotażowych, przy stwierdzonym udziale w nich łącznie do 1000 bandytów miejscowych i zagranicznych, przeważnie zorganizowanych, wyszkolonych i dowodzonych przez specjalistów z G.P.U., a dysponujących bronią ręczną i maszynową dostarczoną z zewnątrz”.

W lipcu 1924 r. miał miejsce napad bandy dywersyjnej na miasteczko Wiszniew, a w sierpniu na Stołpce. Wiszniew był położony 70 km od granicy z ZSRS, a trzydziestoosobowa banda plądrowała go przez kilka godzin i pozostawiła po sobie wiele zniszczeń. Rozochoceni sukcesem napastnicy uderzyli na Stołpce grupą liczącą 150 osób. Byli uzbrojeni w karabiny maszynowe oraz granaty i mieli bardzo dużo amunicji. W trakcie pościgu polskich sił za bandą wycofującą się ze Stołpców na wschód, kolejna banda – tym razem trzydziestoosobowa – przekroczyła granicę i rozpoczęła rabunek koni, by odciągnąć Polaków od pościgu. Akcje te zostały dobrze przygotowane, przeprowadzone zgodnie z zasadami taktyki wojskowej, a kilku schwytanych uczestników napadu na Stołpce wyjaśniło, że przez pół roku byli szkoleni w Mińsku przez sowieckich oficerów.

Takich zorganizowanych akcji było bardzo wiele. Na łamach „Rzeczpospolitej” 5 sierpnia 1924 r. w artykule Już chyba dość czytamy:

„Przywykliśmy już niestety do tego, że niemal co tydzień nasza żądza sensacji znajduje zaspokojenie w coraz bardziej zaskakujących drastycznością szczegółów napadach bandyckich na kresowe miasteczka i osady. Napadów drobniejszych, systematycznych morderstw popełnianych na spotkanych samotnie policjantach, systematycznego plądrowania samotnych domostw już nawet nie rejestrujemy w pamięci […]. Wypadki stołpeckie przerastają to, cośmy dotąd słyszeli”.

Tylko w tym jednym roku z rąk bandytów przekraczających w zorganizowanych grupach granicę polsko-sowiecką zginęły 54 osoby spośród cywilnej ludności kresowych miejscowości, a 28 zostało rannych.

Choć w roku 1924 – jak wspomniano wyżej – odnotowano aż 189 napadów, funkcjonariusze policji wytropili tylko osiemnaście band, a rozbić udało się im zaledwie sześć. Wydarzenia te przyspieszyły decyzję polskich władz o powołaniu Korpusu Ochrony Pogranicza. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Tylko od października 1925 do listopada 1926 r. pogranicznicy zatrzymali 15 758 osób próbujących nielegalnie wejść do Polski z terenu ZSRS. W 1925 r. Korpus odparł ogniem 89 zbrojnych grup usiłujących przekroczyć granicę polsko-sowiecką. Skuteczność żołnierzy KOP w ochronie granicy była na tyle duża, że w 1926 r. liczba zorganizowanych grup usiłujących nielegalnie przedostać się na teren państwa polskiego zmalała o połowę (pogranicznicy powstrzymali 20 razy zbrojne grupy przedzierające się przez granicę i wytropili 20 kolejnych). W 1931 r. już nie odnotowano takich przypadków. W trzecią rocznicę powołania KOP dowódca tej formacji, gen. bryg. Henryk Odrowąż-Minkiewicz, napisał w liście do swoich podkomendnych:

„Wasz żołnierski wysiłek, a przede wszystkim ochoczy zapał i krew najlepszych spośród nas – sprawiły, że na wschodnich rubieżach zapanował[y] ład, bezpieczeństwo i posłuch dla prawa”.

Oczywiście przez granicę z ZSRS dalej nieustannie usiłowali przenikać w obie strony przemytnicy i sowieccy szpiedzy oraz agenci.

Na straży polskiej kultury

Do zadań KOP należało nie tylko strzeżenie granic. Jedną z dewiz Korpusu było zawołanie: „Przez dobro ludzi do dobra państwa”. Jego żołnierze – na terenach, na których nierzadko dominowały mniejszości narodowe – mieli oddziaływać na miejscową ludność, tworzyć z nią jak najlepsze relacje, pomagać jej, prowadzić działalność kulturalno-oświatową, propagować racjonalną gospodarkę:

„Słowem, propagować to wszystko, co w sumie może stanowić materialne i moralne fortyfikacje państwa”.

Przy batalionach, kompaniach i strażnicach zakładano biblioteki, których trzy lata po utworzeniu KOP było już 489, a znajdowało się w nich 40 tys. książek, dostępnych także dla miejscowej ludności. Z czasem liczba woluminów przekroczyła 80 tys. Przy okazji świąt zapraszano okolicznych mieszkańców na spektakle przygotowane przez żołnierskie, amatorskie zespoły teatralne, na uroczyste akademie i ogniska, zabawy taneczne czy do  wspólnego słuchania radia lub na projekcje filmów z  kinematografów. Korpus budował domy ludowe dla organizacji społecznych oraz zakładał wiejskie spółdzielnie kinematograficzne, które obejmowały w 1939 r. blisko 2 tys. miejscowości i gromadziły ok. 300 tys. widzów. W ten sposób propagowano i umacniano polską kulturę oraz starano się zmniejszyć wpływ bolszewickiej propagandy.

Ważnym elementem działalności KOP było prowadzenie przysposobienia wojskowego wśród młodzieży, zwłaszcza wśród harcerzy, dla których organizowano specjalne obozy szkoleniowe. Poszczególne oddziały samorzutnie angażowały się w organizację przeszkolenia wojskowego, wspierały (także materialnie) miejscowych działaczy, udostępniały na zajęcia swoje pomieszczenia, a z czasem podjęły stałą pracę z młodzieżą na tym polu.

Nierzadko dowódcy baonów KOP zostawali prezesami lokalnych komitetów Przysposobienia Wojskowego, a także komitetów wychowania fizycznego. Żołnierze KOP pomagali w czasie klęsk żywiołowych, śpieszyli z ratunkiem do pożarów, budowali drogi, pomagali przy budowie szkół, kościołów i wiejskich świetlic, a lekarze z placówek pograniczników leczyli także okoliczną ludność.

Żołnierze KOP utworzyli fundusz społeczny, na rzecz którego dobrowolnie  się opodatkowywali. Na początku lat trzydziestych na cele społeczne przekazali 152 tys. zł, a pieniądze te przyczyniły się do wybudowania 23 szkół, 31 domów ludowych, 13 świetlic i 35 kościołów. Z funduszu społecznego KOP dożywiano także dzieci.

Z inicjatywy oddziałów KOP powstawały spółdzielnie spożywców. Początkowo były one tworzone w celu zaspokojenia potrzeb materialnych członków Korpusu, ale w krótkim czasie zaczęły służyć także mieszkańcom Kresów. W ramach działalności spółdzielczej tworzono wytwórnie, świetlice, kinematografy, jadłodajnie czy herbaciarnie, a sklepy prowadzone przez spółdzielnie KOP miały opinię najlepiej zaopatrzonych i najczystszych w miasteczkach. Spółdzielnie działały przy wszystkich batalionach, a nawet powstawały ich filie przy oddziałach Korpusu. Działalność ta była także formą popularyzowania spółdzielczości. W ruchu spółdzielczym widziano bowiem remedium na biedę ludności wiejskiej Kresów, a propagatorami i jednocześnie twórcami spółdzielni mieli być żołnierze Korpusu, wracający do swoich domów i wsi po odbyciu służby. I tak KOP stał się częścią kresowej społeczności.

„Podstawą armii jest dusza”

Od żołnierzy KOP, znajdujących się w ciągłym zagrożeniu, prócz doskonałego wyszkolenia wojskowego wymagano także, a nawet przede wszystkim, nienagannej postawy moralnej i kultury osobistej. W materiałach szkoleniowych dla żołnierzy Korpusu zwracano uwagę:

„W stosunku do ludności cywilnej bądź grzeczny i uprzejmy. Szanuj jej wierzenia religijne, świętości i obyczaje. Gdy będziesz odchodził z kwater, niech zostaną po tobie dobre i miłe wspomnienia”.

W licznych broszurach żołnierze byli zachęcani do doskonalenia ciała i ducha, do czytania książek, podnoszenia umiejętności, do rozwoju intelektualnego. Przede wszystkim jednak to korpus oficerski miał świecić przykładem i wykazywać się umiejętnościami pedagogicznymi, tak by rekruci nie zmarnowali czasu służby, lecz podnieśli swoje wykształcenie, a także byli świadomi wartości i obowiązków wobec Ojczyzny.

„Biuletyn Oświatowo-Propagandowy Korpusu Ochrony Pogranicza” mógłby dziś być doskonałym materiałem dydaktycznym dla nauczycieli. Starszy sierż. Teofil Tendorf w jednym z artykułów wstępnych napisał:

„Jako podoficer widzę w strzelcu obywatela mniej lub więcej rozwiniętego umysłowo i społecznie, który przyszedł do wojska nie tylko po to, żeby się nauczyć walczyć, ale i po to, żeby jak najlepiej zrozumieć, za co walczyć powinien. Poza tym winien się taki strzelec dowiedzieć w wojsku, kim on sam, jako żołnierz, jest, co to jest ta Ojczyzna, której powinien bronić, czym jest jego naród i społeczeństwo”.

W innym numerze biuletynu pisano:

„Żołnierz – czytelnik, poszukując książki, szuka w niej nie czego innego, tylko pokarmu dla ducha”

oraz

„Toć nie darmo – powiedział wielki nasz Marszałek: Podstawą armii jest dusza prostego żołnierza. Na nic przyda się umiejętność dobrego opanowania chwytów karabinem, niczym będą choćby najlepsze karabiny maszynowe czy czołgi, niczym będzie silne lotnictwo czy flota – jeżeli w chwili decydujących zmagań z wrogiem załamie się duch prostego szeregowca”.

Szeregowi żołnierze KOP byli szczególne narażeni na bolszewicką propagandę, prowadzoną przez sowiecką agenturę. W interesie ZSRS leżało osłabienie morale rekrutów, a tym samym skuteczności obrońców granicy Rzeczypospolitej. Dlatego rozwój edukacji, czytelnictwa, kształtowanie świadomości państwowej, obywatelskiej i narodowej miały być skuteczną bronią w walce z sowiecką propagandą. Zwracano na to uwagę w biuletynie z 1936 r.:

„[…] sprawdzenie ilości guzików u munduru czy spodni, aczkolwiek również w wojsku konieczne, jest jednak mniej ważne od apelu mającego na celu podniesienia stanu umysłowego żołnierza. Brak guzika od munduru w czasie wojny nie będzie przyczyną przegranej, ale zawsze nią być może ciemnota, nieświadomość celu wojny, a przez to łatwość poddania się żołnierza wrogiej i demagogicznej agitacji”.

Ta edukacja, którą prowadzono najpierw przez naukę (również pisania i czytania, bo wśród rekrutów było ok. 7 proc. analfabetów), następnie przez czytelnictwo, teatr, pogadanki, radio i filmy, przynosiła efekty, bo z tej bardzo trudnej i niebezpiecznej służby było najmniej dezercji w całym Wojsku Polskim. Żołnierzom KOP wpajano poczucie misji, odpowiedzialności, gotowość ponoszenia ofiar dla bezpieczeństwa państwa i Ojczyzny. Oczywiście zdarzały się przypadki ucieczki do Związku Sowieckiego – i to właśnie pod wpływem bolszewickiej propagandy. Jednak ich niewielka liczba, przy wzmożonym wysiłku służb wroga, jednoznacznie wskazuje na bardzo dobre efekty pracy oświatowej i wychowawczej w środowisku Korpusu Ochrony Pogranicza.

 Fragment tekstu z „Biuletynu IPN” nr 11/2019

Czytaj więcej na portalu przystanekhistoria.pl

 

 

 

 

Portal IPN na temat Korpusu Ochrony Pogranicza

kop.ipn.gov.pl

 

do góry