Budowę nowego, dużego kościoła w gliwickiej dzielnicy hutniczej planowano już przed wojną. Kaplica Najświętszego Serca Pana Jezusa, na którą w latach 1923–1924 zaadaptowano budynek starej karczmy, była od początku rozwiązaniem tymczasowym. W marcu 1925 r. erygowano parafię. Trudne dla Kościoła czasy rządów nazistów i wojna przerwały plany budowy nowej świątyni. Powrócono do nich po 1945 r. W czasie odpustu parafialnego w 1957 r., ówczesny prowincjał franciszkanów o. Bertold Altaner wspomniał w czasie kazania o potrzebie nowego kościoła. Jednocześnie wystąpiono do władz z prośbą o zgodę na budowę. Bez rezultatu. Pomimo to, z pomocą wiernych, ojcowie franciszkanie zaczęli zbierać materiały budowlane, a 15 czerwca 1960 r. na placu, gdzie w przyszłości miała stanąć świątynia, postawiono czterometrowy drewniany krzyż. Tydzień później krzyż został wkomponowany w jeden z czterech ołtarzy przygotowywanych na uroczystości Bożego Ciała.
Krzyż ma zniknąć
Widoczny symbol wiary chrześcijańskiej ustawiony przez parafian w przestrzeni publicznej od razu stał się solą w oku komunistycznych włodarzy miasta. Z polecenia przewodniczącego prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Gliwicach Jana Suchonia do proboszcza o. Witalisa Lassaka przybyła delegacja urzędników z żądaniem natychmiastowego usunięcia krzyża. Ten stanowczo odmówił. Co więcej, kiedy następnego dnia po uroczystościach Bożego Ciała rozebrano ołtarze polowe, na wyraźnie życzenie proboszcza krzyż pozostawiono. W tej sytuacji do akcji wkroczyły „czynniki partyjne”, a decyzja Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach była jednoznaczna – krzyż miał czym prędzej zniknąć.
Nielegalne zgromadzenie
W dniu 20 czerwca 1960 r. na plac przed kościołem przybyli przedstawiciele Prezydium MRN w Gliwicach, którzy orzekli, że krzyż postawiono na terenie stanowiącym własność Skarbu Państwa (było to prawdą o tyle, że wcześniej w trybie administracyjnym odebrano tę ziemię parafii), a co więcej bez stosownego zezwolenia. I tym razem proboszcz pozostał nieugięty i nie przyjął do wiadomości stanowiska władz. Co więcej, poinformował, że z okazji odpustu parafialnego przypadającego 27 czerwca pod krzyżem zostanie odprawiona msza polowa. W tej sytuacji kierownictwo Komitetu Miejskiego PZPR podjęło decyzję, by najpóźniej do 24 czerwca krzyż zniknął.
Tego dnia od rana przy krzyżu trwały nabożeństwa. O godz. 10.45 na parceli pojawili się robotnicy, którzy w asyście milicji w ciągu niespełna pół godziny usunęli krzyż i wywieźli go ciężarówką. Nie przeszkodziły im prośby wiernych, w większości kobiet, by pozostawiono ów święty znak na swoim miejscu. Jednocześnie na teren dzielnicy skierowano pluton milicji, który zablokował ulice prowadzące w stronę placu i kościoła. Przez megafony informowano, że zgromadzenie jest nielegalne i zebrani mają się rozejść. Gdy to nie nastąpiło, milicja użyła pałek. Wśród pobitych znaleźli się również franciszkanie Marek Zalańczyk, Ludwik Mika i Hilary Mamorski. Do południa prewencyjnie zatrzymano cztery osoby, w tym o. Mamorskiego, którego przewieziono do komendy MO w Zabrzu. Zarzucono mu udział w nielegalnym zgromadzeniu i obrazę milicjanta. Władzy wydawało się, że opanowano sytuację.