Nawigacja

Historia z IPN

„Świadkowie historii”, część 1: II wojna światowa we wspomnieniach Alicji Jezierskiej

Historia to pamięć. Na historię Polski składają się historie naszych rodzin, które wplatają się w losy państwa i narodu. Każde świadectwo jest bezcenne – współtworzy mapę naszej narodowej pamięci. Dlatego zbieramy różne głosy żyjących jeszcze świadków i ich dzieci o latach wojny, okupacji, komunizmu.

W tych opowieściach, jak w kalejdoskopie, możemy przyglądać się oczami świadków. Ludzi, którzy w obliczu wydarzeń trudnych, nieraz tragiczny potrafili zachować poczucie humoru, dystans do siebie i świata, w ironiczny i zabawny sposób opisując wydarzenia, w jakie wrzuciła je historia.

W pierwszej części cyklu przygotowanego przez Archiwum IPN prezentujemy zapis wspomnień  Alicji Jezierskiej, urodzonej 10.05.1934 r. w Warszawie. W czasie drugiej wojny światowej mieszkała z rodzicami na terenie dzisiejszego warszawskiego Gocławka, pomieszkując czasem w swoich dziadków na Woli, gdzie na co dzień widziała mury getta przy ul. Leszno. Jako sześciolatka rozpoczęła edukację w pierwszej klasie szkoły Sióstr Felicjanek w obecnym Marysinie Wawerskim, wówczas Wawer Glinki. Absolwentka Gimnazjum Cukierniczego, które znajdowało się na terenie fabryki E. Wedla. W czasie wojny chodziła z Siostrami do ochronki „Różyczka” założonej przez Janusza Korczaka.

Alicja Jezierska widziała powieszonego w grudniu 1939 r. przez Niemców na drzwiach karczmy wawerskiej właściciela – był to początek tragicznego łańcucha wydarzeń, który doprowadził do jednej z pierwszych masowych egzekucji ludności polskiej dokonanej przez Niemców po wybuchu drugiej wojny światowej na terenie Generalnego Gubernatorstwa, kiedy zastosowano wobec Polaków zasadę zbiorowej odpowiedzialności.

Pamiętam doskonale, jak w 1939 roku wybierali mężczyzn z domów i potem ich tu, w Wawrze rozstrzelali 27 grudnia. To pamiętam. Mój ojciec uratował się wtedy tylko dlatego, że dziesięć minut przed tym, jak Niemcy wpadli, poszedł do pracy. Ale tak to zabierali , nie patrzyli czy rodzic, czy mężczyźni mają dzieci, czy też nie.

 

 

 Zbrodnia wawerska

To były pierwsze święta Bożego Narodzenia na okupowanych ziemiach polskich. Karczma prowadzona przez Antoniego Bartoszka i jego żonę przy rogu ul. Widocznej i Rubinowej była zamknięta. A jednak 26 grudnia 1939 roku weszło do niej dwóch poszukiwanych przez Niemców polskich przestępców zbiegłych z więzienia świętokrzyskiego, byli agresywni. Kiedy pojawili się tam żołnierze Wermachtu, wywiązała się strzelanina – dwóch Niemców zostało postrzelonych, jeden z nich zginął na miejscu. Właściciel spał, świadkiem całego zdarzenia była jego żona.

Kilka godzin później, przed północą, w Wawrze pojawił się  ppłk. Max Daume, wyciągnięty z kasyna w Warszawie. Zastępca dowódcy 31. pułku Ordnugspolizei (zwanej Polizei-Regiment Warschau) podstawił na nogi 300 żołnierzy 2-giej i 3-ciej kompanii szóstego batalionu policji niemieckiej pod dowództwem majora Friedricha Wenzla, który nocą z 26 na 27 grudnia 1939 roku aresztował 120 mieszkańców Anina i Wawra. Wyrywali z domów śpiących mężczyzn w wieku od 15 do 70 lat. Antoni Bartoszek został rozstrzelany i powieszony na drzwiach swojej karczmy jeszcze przed wyrokiem „sądu”. Polacy nie wiedzieli, że to były ich ostatnie święta, nie zdążyli pożegnać się z bliskimi.

Wcześniej urządzono im „sąd doraźny”, urągający wszelkim zasadom prawa międzynarodowego i ludzkiego. Nie spisano zeznań świadków, zebrano tylko personalia i narodowość wyrwanych w środku nocy niewinnych ludzi, których rozstrzelano w świetle samochodowych reflektorów na rogu Błękitnej i Spiżowej (dziś ul. 27. Grudnia). Serie z karabinów maszynowych były przerywane okrzykami „Niech żyje Polska”. Jednemu mężczyźnie udało się zbiec, sześciu przeżyło. We wspólnej mogile spoczywają Polacy, grupa Żydów, Rosjanie i dwóch obywateli Stanów Zjednoczonych. Urzędnicy, robotnicy, naukowcy, wojskowi. Masakra wawerska była terapią szokową nie tylko dla mieszkańców Warszawy i okolic. Choć nie ukazał jeszcze pełnego wachlarza metod, jakimi niemiecki okupant metodycznie dążył do eksterminacji Polaków w czasie drugiej wojny światowej, odarła ze złudzeń.

W odpowiedzi na niemieckie bestialstwo i w hołdzie pomordowanym Polakom już na początku 1940 roku Aleksander Kamiński założył Organizację Małego Sabotażu „Wawer”, do której należeli m.in. Tadeusz Zawadzki „Zośka” i Jan Rodowicz „Anoda”. Ale to już całkiem inna historia.

Po wojnie Najwyższy Trybunał Wojskowy w 1947 r. skazał ppłk. Maxa Daume na karę śmierci, natomiast major Wenzel został skazany na śmierć wyrokiem sądu wojewódzkiego w Warszawie w 1951 r. Wyroki wykonano.

W zasobie Archiwum IPN znajdują się fotografie będące częścią dokumentacji Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Polsce przedstawiające to zdarzenie (IPN GK-26223, IPN GK-6-3-7-3-3).

 

do góry