Czterej redaktorzy birmańskich mediów gościli w Instytucie Pamięci Narodowej. Interesowali się przede wszystkim budową niezależnego państwa polskiego po 1989 roku, edukacją historyczną i rozliczeniami z totalitarnym reżimem.
Z przebywającymi w naszym kraju na zaproszenie Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych reprezentantami birmańskich mediów spotkał się wiceprezes IPN Mateusz Szpytma i – m.in. - dr Sławomir Kalbarczyk, naczelnik Wydziału Badań Naukowych w Biurze Badań Historycznych Instytutu.
- W naszej konstytucji zapisano, iż nie można pociągać do odpowiedzialności karnej członków rządzącej do niedawna w Birmie hunty wojskowej. Jak próbować rozliczać odpowiedzialnych za zbrodnie? – pytał Aung Aung, autor m.in. tekstów o polityce wewnętrznej.
– Od czego powinniśmy zacząć zmiany? – dociekali goście. I poinformowali, że jeszcze niedawno za słuchanie BBC czy Głosu Ameryki można było w Birmie zostać skazanym na 100 lat więzienia.
Polska transformacja nie przebiegała szybko ani bezboleśnie. Nie udało się uniknąć kompromisów z funkcjonariuszami komunistycznymi. Konieczna była praca u podstaw – przede wszystkim badania historyczne i edukacja – tłumaczył prezes Szpytma. – Udało się nam skazać tylko 147 osób za zbrodnie komunistyczne, a wiele z nich dostało wyroki w zawieszeniu. Prokuratorzy IPN oskarżyli 580 osób. Jednak ofiar komunizmu były w Polsce tysiące – powiedział.
- Trzeba zacząć od rzetelnych badań historycznych nad rządzącym w Birmie reżimem i jego działaniami, a dopiero wyniki takich prac pozwolą sformułować program edukacji, jaki może trafić do szkół. Inaczej będziecie mieli armaty bez amunicji – stwierdził dr Sławomir Kalbarczyk.
- Jeśli nie ma szans na postawienie winnych represji przed sądem, trzeba przynajmniej dokumentować ich zbrodnie. Warto nagrywać zeznania, świadectwa osób, które były prześladowane, skrzywdzone. Taka praca na pewno zostanie w przyszłości wykorzystana. Tak postępuje nie tylko IPN, ale np. izraelski Yad Vashem – mówił Mateusz Szpytma.
Goście byli też zainteresowani powoływaniem – na wzór RPA czy Kambodży – komisji sprawiedliwości i pojednania. Jednak przedstawiciele IPN nie podpowiadali im gotowych rozwiązań ani najlepszego modelu rozliczeń z przeszłością.