Wstęp | TabliceWspomnienia, wywiady, dokumenty | Galeria

Twierdzą nam będzie każdy próg...Rozkazu usłuchałbym bez dyskusji | To nie była żadna prowokacja
Nastroje w społeczeństwie były nerwowe | Najlepsze wrażenia na ludności Nienawiść zwyciężyła rozsądek
Władze zagroziły wyrzuceniem ciał do rzekiZawsze uczono nas patriotyzmuŁatwo jest mówić o Polsce...


– O W zbiorach Archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, wśród kilku tysięcy stron maszynopisu i pisanych ręcznie protokołów, dotyczących powstania w Czortkowie zachowały się meldunki wysokich funkcjonariuszy NKWD – Iwana Sierowa i Mierkułowa, którzy w roku 1940 na polecenie Ławrientija Berii badali, jak w ogóle mogło dojść tam do rozruchów, zakończonych śmiercią trzech sowieckich żołnierzy i zranieniem kilku innych – mówi mgr inż. Jędrzej Tucholski.

– W dokumentach, które widziałem w zbiorach Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku podano liczbę 600 osób, aresztowanych w ramach represji za podjęcie walki z czerwonoarmistami, enkawudzistami i w ogóle z władzą radziecką w Czortkowie. Można wierzyć meldunkowi z tak dramatycznymi informacjami czy po prostu polski emisariusz przesadził, podając informacje niezgodną ze stanem faktycznym?
– Może rzeczywiście na początku było ich więcej, ale w swoim meldunku do centrali w Moskwie Sierow i Mierkułow wspominają o 128 aresztowanych, z których większość – jak się okazało – postawiono później przed sądami i skazano na najwyższy wymiar kary lub na pobyt w poprawczych obozach pracy czyli – popularnie mówiąc – w łagrach.

– Z kilku relacji, opublikowanych przez Piotra Młoteckiego, który w roku 1991 jako pierwszy w Polsce napisał o wydarzeniach w Czortkowie wynika, że aresztowani przez NKWD Polacy dzielnie znieśli śledztwo…
– Pozyskane z Kijowa protokoły śledztwa mówią niestety coś zupełnie innego. Mówią o dramatach, jakie wówczas miały miejsce. W raportach do Moskwy nie można było meldować o torturach i pastwieniu się nad przesłuchiwanymi. Spisywano tylko wydobyte od aresztowanych fakty i nazwiska ich kolegów. Z ilości tych pozyskanych informacji o „kontrrewolucyjnym powstaniu w celu obalenia władzy radzieckiej”, z każdego nowego nazwiska składać się miały wyniki pracy śledczych. Dla każdego, kto czyta protokół, w którym znajdują się te same określenia czy identyczne zwroty, opatrzone nazwiskami różnych aresztowanych będzie chyba jasne, że podpisy skatowanych ludzi pozyskano, byle tylko były pod ostatnim zdaniem protokołu. Oprawcy musieli mieć wyniki, nie mogli nie działać bezwzględnie i gorliwie, bo – jak wynika ze wspomnianych dokumentów – Moskwa ostro skrytykowała prowadzenie przez nich pracy agenturalnej „w terenie”.

– Czy wśród pozyskanych materiałów śledczo-sądowych są takie, które szczególnie Pana poruszyły?
– Raczej nie, bo po przeczytaniu tysięcy stron różnych dokumentów ze śledztw, prowadzonych przez NKWD, nic już badacza nie może poruszyć. Jeśli chodzi o materiały z Czortkowa, są to dokumenty tym bardziej może poruszające czy wstrząsające, że dotyczą ludzi młodych, którzy musieli zderzyć się i skapitulować przed sprawnym i bezwzględnym aparatem NKWD…

– Zwrócił Pan chyba uwagę na dość specyficzną konstrukcję zeznań aresztowanych powstańców? Młodzi ludzie nie wypowiadaliby takich sloganów, jakie podpisali swoimi nazwiskami?
– Nie ma wątpliwości, że nie mówili sloganami o burżuazyjnej Polsce i zamiarze jej powołania w Czortkowie, ale po „batach”, jakich im nie żałowano każdy mówił, co wiedział. Jak mieli „fachowcy” z NKWD nie zmusić do mówienia młodzików, skoro potrafili – a wiadomo o tym z wielu innych akt śledczych – połamać charaktery ludzi doświadczonych, nierzadko wojskowych wysokiego stopnia i wydawać by się mogło, że odpornych? Niech nikt dzisiaj nie ma pretensji do tych, którzy wówczas gadali. Gdzieś są granice ludzkiej wytrzymałości…

– Nie gadał Edward Chorzępa, chociaż – jak mi zrelacjonował – bito go identycznie jak kolegów...
– No i Chorzępę, który w czasie przesłuchań nigdy nie przyznał się do udziału w powstaniu, uniewinniono. Jako jedynego z ponad siedemdziesięciu sądzonych.

– Czy powinno się dzisiaj podawać nazwiska tych aresztowanych, którzy w czasie przesłuchań „sypali” kolegów. Dla ich najbliższych to zdumienie, nierzadko duża przykrość…
– Nie rozumiem pytania!

– Uważali ojca lub dziadka za bohatera, a tu – jak wynika z protokołu przesłuchania – było zupełnie inaczej.
– W zderzeniu ze śledczymi NKWD bohaterstwo zostawało za pokojem przesłuchań. Nie wolno ingerować w protokoły przesłuchań, „wycinać” niewygodnych szczegółów czy nazwisk, bo komuś te fragmenty czy nazwiska mogłyby się nie podobać lub sprawiać – jak pan mówi – przykrość. To są materiały historyczne, tylko tak je trzeba widzieć i oceniać.

– Spotkałem się z sugestiami, że to agenci NKWD, na polecenie swoich moskiewskich zwierzchników, sprowokowali czortkowską młodzież i konspiratorów do zbrojnego wystąpienia w styczniu 1940 roku. Czy, Pana zdaniem, to możliwe, aby w czasach aktywnego inwigilowania polskich konspiratorów – o czym wiemy z wielu ówczesnych dokumentów – prowokować ich do walki?
– A po cóż prowokacja i ryzykowanie walki?

– Starsi wiekiem czortkowianie zastanawiają się, czy wybuch powstania przed planowanymi deportacjami nie był na rękę Moskwie jako dowód, że z polskimi mieszkańcami Kresów nie można współżyć tylko trzeba ich wywieźć…
– Moskwie nie były potrzebne żadne rozruchy, żeby zacząć deportacje, o których zdecydowano o wiele wcześniej niż konspiratorzy w Czortkowie postanowili uderzyć na miejscowe koszary czy szpital. Deportacje nastąpiłyby niezależnie od powstania. A mając agentów wśród konspirującej młodzieży – o czym dowiedzieć się można w czasie studiowania udostępnionej nam z Kijowa dokumentacji – NKWD nie musiało uciekać się do żadnego podstępu. Gdyby agenci na czas powiedzieli, kto nielegalnie się spotyka i planuje zdobycie karabinów czy uwolnienie więźniów, to konspirujący chłopcy byliby aresztowani, zanim jeszcze zdążyliby się spotkać na cmentarzu z zamiarem podjęcia walki. Są w dokumentach zeznania agenta, w czasie śledztwa tłumaczącego swoją opieszałość. Sugeruje nawet nadrobienie zaległości, ale zlekceważenie zwierzchników kończy się dla agenta tragicznie. Skazano go na karę śmierci, wyrok wykonano.

– Jak więc, po zapoznaniu się z nadesłaną z Kijowa dokumentacją, ocenić powstanie w Czortkowie?
– To romantyzm, połączony ze skrajną głupotą. Za swój niewątpliwy patriotyzm młodzi ludzie zapłacili bardzo wysoka ceną. Zachowały się protokoły, potwierdzające wykonanie wyroku śmierci na przeszło dwudziestu powstańcach…

mgr inż. Jędrzej Tucholski, wicedyrektor Biura Udostępnianiai Archiwizacji Dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie