Odwrót
bolszewicki w Czortkowie rozpoczął się dnia 29 VI 1941 roku. Każdy
niemal człowiek, gdy zdawał sobie sprawę z tego, że odchodzi od nas
zmora dwuletnia, oddychał lżejszą piersią i śledził z radością każdy
ruch ucieczki wroga. [Księża] oo. dominikanie naszej parafii
również z utęsknieniem oczekiwali wstąpienia nowych władz.
Niestety nie mieli tego dożyć.Dnia 2 lipca, we środę, nie zważając na
sytuację uliczną, udałyśmy się z ciocią i siostrą do kościoła na Mszę
Św. poranną o godz. 6-tej. Pod kościołem zastałyśmy kilkanaście
osób, oczekujących na otwarcie kościoła. Zaniepokojone tym
faktem udałyśmy się pod okna zakrystii w nadziei zobaczenia
któregoś z zakonników. Niestety nikogo nie było,
tylko
wnętrze zakrystii ujrzałyśmy zupełnie zdemolowane. Wszystkie szuflady z
bielizną i szatami liturgicznymi leżały na podłodze w wielkim
nieładzie.
(…) Od jednej osoby, mieszkającej niedaleko rzeki,
dowiedziałyśmy się, że o. Przeor, Proboszcz, Anatol i Brat Andrzej leżą
pod Berdem zamordowani. (…) Widok był straszny. O. Jacek
leżał
mniej więcej cztery kroki od rzeki. Leżał na prawym boku skulony, z
otwartymi oczyma i twarzą w kałuży krwi. Powyżej głowy leżał kaszkiet i
okulary. Ubrany był w cywilne ubrania, na nogach miał buty. Strzelany
był od tyłu, gdyż w karku miał dwie rany od kul, jedna nad drugą.
(…) Kilka kroków powyżej o. Jacka leżeli:
pierwszy od
miasta o. Justyn, obok o. Anatol i br. Andrzej. Wszyscy leżeli na
wznak. O. Justyn z zamkniętymi oczyma i szeroko otwartymi ustami.
Ubrany był w ciemne cywilne ubranie i nieodłączną burą bundę. Na głowie
ciepły kaszkiet mocno naciśnięty na czoło, na nogach czarne skarpety i
półbuciki. Obok ręki leżała chustka do nosa, wilgotna od
potu,
koło głowy okulary, splamione krwią i złamane. (…) O. Anatol
leżał obok o. Justyna, był w habicie, bez skórzanego pasa w
czarnym płaszczu, na głowie kaszkiet wewnątrz skrwawiony, na nogach
buciki. Oczy otwarte, usta odchylone tak, że widać było zęby. Strzelany
był od tyłu, jedna kula wyszła lewym policzkiem, druga szczęką
górną z prawej strony. Brat Andrzej o pół kroku
od o.
Anatola. Ubrany był w habit, tylko bez różańca, szkaplerza i
kaptura, w czarnym płaszczu i białym letnim kaszkiecie.
(…)We
krwi Męczenników maczali ludzie chustki, zbierali ja do
naczyń,
również ziemię z krwią zabrali jako relikwie. Kilka kobiet
obmyło twarz o. Jacka i przeniosło go obok o. Justyna (…)
Około
8-ej rano p. Jan Ślepko udał się do miejscowych władz bolszewickich z
prośbą o pozwolenie pogrzebania ciał na cmentarzu. Pozwolenia nie
uzyskał, tylko nakaz pochowania na miejscu stracenia, w przeciwnym
razie zagrozili wrzuceniem ciał do rzeki.Nieliczni mężczyźni zajęli się
przygotowaniem trumien, a raczej skrzyń z przyniesionych przez ludzi
desek. Część obecnych kobiet zajęła się ubieraniem Ojców.
Dla o.
Justyna i Jacka przyniosłyśmy z domu habity, które były w
przechowaniu u cioci. Druga część kobiet, młodzieży żeńskiej i dzieci
zajęła się kopaniem grobu, na wzgórku, na polu ss. Szarytek,
niedaleko miejsca zbrodni. Zwłoki Ojców i Brata przeniesiono
przez płynący tam strumyk i złożono na trawie. Ciocia, moja siostra i
gospodyni dominikanów przebrały w habit o. Justyna. Przy
zdejmowaniu bluzy zauważyłyśmy na habicie zaczerwienienie na koszuli na
plecach i z tego wniosek, że drugą kulę dostał o. Przeor w lewy bok. Po
włożeniu habitu plama krwawa wystąpiła znowu, gdyż krew sączyła z rany.
(…) Ciało o. Przeora było dziwnie bezwładne jak gdyby
zemdlone,
co nie utrudniało ubierania. Po przebraniu w habit, ubrano o. Przeora w
czarną kapę i białą stułę, a na głowę zarzucono kaptur i złożono na
trawie. Ręce leżały wzdłuż ciała, gdyż nie udały się ułożyć inaczej, w
prawej ręce trzymał różaniec. o. Przeor wyglądał jak żywy,
tylko
wstać i mówić, lecz niestety usta jego na wieki zamknięte.W
drugi habit ubrano o. Jacka. Ubrany został skromniej niż o. Przeor, bo
nie było ani czarnej kapy ani stuły. Ciało jego też było bezwładne,
ręce leżały wzdłuż ciała, w jedna z nich dano różaniec. O.
Anatol i Brat Andrzej pozostali w swoich habitach, choć były
skrwawione, ale innych nie było. Bratu Andrzejowi jedna z kobiet
przyniosła (ponieważ miała na przechowaniu) czarny szkaplerz i kaptur,
w który ubrała Go. Ciała obu ostatnich były bardzo sztywne i
wyprężone. Następnie złożono ciała do trumien wyścielonych
prześcieradłami. Ciała wszystkich pokropiono wodą święconą, pod głowy
dano święconego ziela, następnie przykryto ciała ozdobnymi firankami.
Mężczyźni zabili wieka i dźwignięto drogie ciężary do mogiły. Trumny
złożono jedna obok drugiej./Augustyna Moroz, fragment niepublikowanych
wspomnień/
/o.
Urban Szeremet OP, fragment „Kroniki O.O.
Dominikanów w Czortkowie”/ |