Nawigacja

Historia z IPN

Szymon Nowak: Najpiękniejsza polska bitwa

Powstanie Warszawskie do dziś budzi wiele emocji. Jedni twierdzą, że Insurekcja Sierpniowa nie miała sensu, była narodową katastrofą, błędem (a nawet obłędem), że wywołali ją nieodpowiedzialni i samozwańczy oficerowie Armii Krajowej, a walka była z góry skazana na porażkę.

  • Powstańcy na Powiślu, ul. Dobra (fot. IPN)
    Powstańcy na Powiślu, ul. Dobra (fot. IPN)

Inni utrzymują, że w tamtej sytuacji militarnej i politycznej nie było dobrego wyjścia, a próba oswobodzenia Warszawy własnymi rękami była jedyną szansą wywalczenia niepodległej Ojczyzny.

Lata płyną, a dyskusja nad celowością Powstania Warszawskiego ciągle trwa. Dla jednych rocznica jego wybuchu to kolejna okazja do pochylenia głów nad grobami i oddania hołdu polskim bohaterom. Dla niektórych to jeszcze jedna sposobność do udowadniania karkołomnej i kłamliwej tezy, że powstańcy z AK i NSZ „wytłukli” Żydów – niedobitków ocalałych z warszawskiego getta. Dla jeszcze innych to jedynie pretekst do medialnego zaistnienia.

Dziś łatwo rzucać negatywne osądy, znając finał walki Polaków, ówczesne uwarunkowania polityczne i zmienną sytuację na froncie pod Warszawą. Faktycznie – Powstanie Warszawskie przegrało. Załamało się militarnie. Zakończyło się kapitulacją i nie zrealizowało swych zadań politycznych, a nasz kraj na dziesięciolecia pogrążył się w sowieckiej i komunistycznej niewoli. Ale wiemy to dopiero teraz. Cóż mogli wiedzieć na temat finału swej walki Polacy, szykując w lipcu 1944 r. powstanie w Warszawie? Ciekaw jestem, jak przewidywali przyszłość nasi rodacy, przeciwstawiając się we wrześniu 1939 r. dwóm zbrodniczym totalitaryzmom. A jak perspektywę swojej przyszłej walki mogli kreślić konspiratorzy, którzy w czasie okupacji masowo wstępowali na ochotnika do polskiej podziemnej armii, wiedząc równocześnie, że kulminacyjnym punktem tej podziemnej walki będzie powstanie zbrojne przeciwko okupantowi?

W stronę powstania

Pierwsza wzmianka o przyszłym powstaniu powszechnym pojawiła się w grudniu 1939 r. w instrukcji gen. Kazimierza Sosnkowskiego do płk. Stefana Roweckiego w sprawie powołania Związku Walki Zbrojnej. Polskie plany powstańcze akceptowali nasi zachodni sojusznicy. Brytyjczycy obiecywali nawet daleko idącą pomoc lotnictwa i poprzez desant polskich spadochroniarzy.

Koncepcja powstania w okupowanej Polsce ewoluowała przez lata, ostatecznie zaś przyjęła formę akcji „Burza”. Miały to być lokalna walka z wycofującymi się oddziałami niemieckimi, współdziałanie z postępującą Armią Czerwoną, ujawnianie się przed Sowietami oraz organizacja władz cywilnych na oswobodzonym terenie. Mimo że w roku 1943 ZSRS – na skutek informacji o sowieckim mordzie w Katyniu – zerwał stosunki dyplomatyczne z londyńskim rządem RP, Polacy postawili na współpracę z Sowietami.

Decyzja ta wydaje się całkowicie adekwatna do sytuacji, gdyż Armia Czerwona wkroczyła na ziemie II RP i zbliżała się do Wisły bijąc Niemców. Naturalnie, nie zapomniano o 17 września 1939 r. i niewyjaśnionym jeszcze wtedy ludobójstwie w Katyniu. Ale Związek Sowiecki był przecież „sojusznikiem naszych sojuszników”, krajem, w którym powstała Armia Polska gen. Władysława Andersa będąca ocaleniem dla tysięcy Polaków, więźniów sowieckich łagrów. Dlatego zamiast zbrojnej konfrontacji czy też konspiracyjnego przeczekania, zdecydowano się podjąć próbę współpracy z potężnym sąsiadem ze wschodu.

Ale spotkanie z armią Józefa Stalina wszędzie wyglądało podobnie. Po wspólnych walkach z Niemcami Sowieci obiecywali Polakom tworzenie własnych oddziałów i zapraszali dowódców AK na rozmowy. Oczywiście do żadnych narad już nie dochodziło – oficerów aresztowano, a żołnierzy rozbrajano, dając możliwość wyboru: albo służba w armii gen. Zygmunta Berlinga, podporządkowanej Sowietom, albo wywózka na wschód do łagrów. Tak było m.in. w Wilnie i we Lwowie. Niektórzy polscy notable mieli jeszcze cichą nadzieję, że wszystko odmieni się za Bugiem. Nic bardziej mylnego. Po wspólnym oswobodzeniu Lublina AK-owców rozbrojono i aresztowano, zamykając ich m.in. w dopiero co wyzwolonym niemieckim obozie na Majdanku. Podobnie postąpiono z żołnierzami 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK w rejonie Kocka i Lubartowa.

Czytaj całość na portalu przystanekhistoria.pl

do góry