Nawigacja

Straszy w mieście

Mieszkańcom Warmii i Mazur Sowieci zgotowali w 1945 r. piekło. Nie zasługują na naszą wdzięczność, a tym bardziej na pomnik w centrum Olsztyna.

„Jak weszli Rosjanie, uciekałyśmy do morza na statki” – opowiada Róża Kwiatkowska. Tego, co było później, nie jest w stanie z siebie wydusić. Widz już się domyśla, a w następnej scenie otrzymuje brutalne potwierdzenie. Zezwierzęceni czerwonoarmiści wyciągają z domów i zbiorowo gwałcą miejscowe kobiety.

To fragment głośnego filmu „Róża” (2011) Wojciecha Smarzowskiego. I chociaż główni bohaterowie to postaci fikcyjne, historia przedstawiona przez reżysera wiernie oddaje ówczesną rzeczywistość Warmii i Mazur. Tak właśnie wyglądało niesławne „wyzwolenie” tego regionu w roku 1945.

„Rosjanie nie tylko palili i grabili, ale też mordowali i gwałcili. Według relacji świadków codziennie wieczorami słychać było przeraźliwy krzyk kobiet. Rano znajdowano ich ciała” – wspominał po latach Kazimierz Żołdak. Był on jednym z pierwszych polskich kolejarzy, którzy 19 lutego 1945 r. przybyli do Olsztyna – niespełna miesiąc po tym, jak miasto zdobyła Armia Czerwona.

Paradoksalnie Olsztyn mniej ucierpiał w czasie krótkich walk, a znacznie bardziej już po zajęciu go przez Sowietów. Z premedytacją, bez żadnego uzasadnienia militarnego spalili oni znaczną część starówki i wiele ulic w innych częściach miasta.

„Kraj faszystów musi przemienić się w pustynię” – nakazywał gen. Iwan Czerniachowski, dowódca 3. Frontu Białoruskiego. Rzekomo była to zemsta za zbrodnie niemieckie w ZSRS, ale Sowieci nie oszczędzali też tych Warmiaków i Mazurów, którzy jednoznacznie przyznawali się do polskości, ani polskich osadników napływających na te ziemie w kolejnych miesiącach. Józef Ptaszek, prezes Wojewódzkiego Urzędu Ziemskiego w Olsztynie, pisał o stosunkach „jak na Dzikich Polach w XVII w.”.

Skala bezprawia była tak duża, że kłuła w oczy nawet funkcjonariuszy komunistycznego aparatu terroru. Henryk Palka, kierownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Olsztynie, przyznawał w wewnętrznej korespondencji z 10 października 1945 r., że poważnym problemem są „masowe napady grup żołnierzy sowieckich” zabierających „wszystko, co się da, a nawet dopuszczając[ych] się zabójstw”.

Tym właśnie „wyzwolicielom” Warmii i Mazur władza komunistyczna przyniesiona na bagnetach sowieckich przez lata stawiała pomniki. Obelisk ku czci cytowanego tu Iwana Czerniachowskiego w Pieniężnie został rozebrany we wrześniu 2015 r. Głęboko wierzę, że ten sam los spotka wkrótce pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej [sic!] w centrum Olsztyna. Nie ma zgody na zniekształcanie prawdy historycznej. Wolna Polska nie będzie oddawała hołdu swoim ciemiężycielom.

dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej

do góry