Nawigacja

Historia z IPN

Marta Szczesiak-Ślusarek: W rocznicę wyzwolenia KL Sachsenhausen

22 kwietnia 1945 roku do niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, położonego niedaleko miasta Oranienburg w Brandenburgii, wkroczyli polscy i sowieccy żołnierze. Zastali tam zaledwie 3 000 wyczerpanych więźniów. Kilka miesięcy wcześniej, w obozie i jego filiach było ich około 80 000.

Piece krematoryjne w Sachsenhausen. Fot.: Marta Szczesiak-Ślusarek (IPN)
Teren, na którym stał barak obozowy nr 47. Fot.: Marta Szczesiak-Ślusarek (IPN)
Zdjęcie lotnicze przedstawiające niemiecki obóz koncentracyjny Sachsenhausen w 1945 r. Fot.: Marta Szczesiak-Ślusarek (IPN)

Marsze śmierci oraz zabicie tych, którzy nie mogli w nie wyruszyć, pozbawiły ich szansy na przeżycie, choć była ona tak blisko. Ale nawet ci, którzy doczekali uwolnienia często nigdy nie zaznali życia na wolności. Z powodu chorób i skrajnego wycieńczenia organizmu w niedługim czasie zmarło około kilkaset osób.

KL Sachsenhausen

Wzorcowy, idealnie skonstruowany i zorganizowany. Założony w 1936 r. obóz miał służyć dygnitarzom SS jako szkoła zbrodniczej działalności, miejsce nauki i praktyki w tym względzie. „Pilni uczniowie” już wkrótce objęli funkcje komendantów obozów koncentracyjnych w krajach okupowanych przez III Rzeszę. Był wśród nich m.in. Rudolf Höss, późniejszy komendant KL Auschwitz. Początkowo osadzano w nim przeciwników politycznych Adolfa Hitlera.

Obóz zbudowany został na planie trójkąta, co miało umożliwić kontrolę całego terenu i objęcie go zasięgiem karabinu maszynowego. Mieścił się tu również Inspektorat Obozów Koncentracyjnych, co czyniło to potworne miejsce swoistym centrum dowodzenia nieludzkim systemem eksploatacji i uśmiercania ludzi na podbitych przez Niemców terenach. Osadzani tu więźniowie z różnych krajów okupowanej Europy pracowali w dramatycznych warunkach głodu, zimna i strachu, często umierając z wycieńczenia.

Jednym z największych beneficjentów korzystających z niewolniczej pracy osadzonych była firma Heinkel, produkująca samoloty dla Luftwaffe. Z kolei ciężka praca w cegielni miała dostarczyć Hitlerowi budulca do przebudowy odległego o około 35 km od obozu Berlina.

Więźniowie obozu

Polacy jako grupa narodowościowa stanowili duży odsetek więźniów. W ramach Sonderaktion Krakau trafiło do obozu 183 profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i innych uczelni krakowskich. Około 800 polskich działaczy politycznych i przedstawicieli inteligencji przywiezionych zostało transportem z więzienia na Pawiaku 2 maja 1940 r. Niemcy więzili tu również Polaków mieszkających na terenie III Rzeszy i powstańców śląskich.

W obozie było też wielu Niemców, Sowietów, Romów, Sinti i przedstawicieli innych narodowości, w tym jeńcy brytyjscy. Wkrótce kierowani byli tu Żydzi, choć w założeniu nie był to obóz zagłady, a Żydów początkowo wysyłano do Auschwitz. Poza więźniami tzw. politycznymi osadzano też dzieci, homoseksualistów, świadków Jehowy i innych „wrogów” III Rzeszy. W obozie i jego filiach były też kobiety. Nieustająco więzionych było w obozie około 50 000 osób. Z 200 000 ludzi, którzy przebywali tu do wyzwolenia, około połowa nie przeżyła. Choć od tego momentu upłynęło już wiele lat, wciąż nie jest znana pełna liczba ofiar i nie są ustalone nazwiska więźniów obozu.

W sprawie polskich ofiar Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie od 2018 r. prowadzi śledztwo dotyczące zbrodni dokonanej na Polakach w niemieckim obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen w latach 1939-1945, poszukując jednocześnie śladów osób, które były tam więzione.

Bestialskie praktyki

Każdy z obozów podlegających niemieckim nazistom miał swoją specyfikę oraz elementy wspólne dla wszystkich tego typu miejsc. Oprócz skrajnego wyczerpania pracą, więźniowie byli wielokrotnie w ciągu dnia nękani apelami, nierzadko na mrozie i w deszczu. Nieludzką procedurą było zmuszanie więźniów niezdolnych do pracy do stania godzinami na baczność. Wzorem siedemnastowiecznych praktyk stosowano tu wymyślne tortury, takie jak strappado, polegające na związywaniu rąk z tyłu i podciąganiu więźnia do góry. Okrucieństwo, zabijanie były w obozie normą. Dokonywano tutaj również pseudomedycznych eksperymentów, pozbawiające ludzi życia i zdrowia. Nadzorował je dr Wolfgang Wirth. W 1941 r. zaczęto pierwsze próby uśmiercania ludzi gazem spalinowym w samochodach. Proceder ten stosowano później m.in. w obozie Kulmhof w Chełmnie nad Nerem, w Forcie VII w Poznaniu czy więzieniu na Majdanku. Wkrótce wybudowano komorę gazową, krematorium i salę do egzekucji. Do tego czasu więźniów rozstrzeliwano masowo w dołach na terenie obozu.

Specyficzne dla obozu Sachsenhausen było również zmuszanie więźniów do testowania wytrzymałości obuwia produkowanego dla niemieckiego wojska. Członkowie komanda chodząc po różnorodnej nawierzchni o długości 170 m przemierzali od 25 do 40 km dziennie. Każdego dnia, na skutek wyczerpania umierało kilkanaście osób.

W Sachsenhausen realizowana była też słynna Operacja „Bernhard”, w ramach której więźniowie fałszowali obce waluty oraz różnego rodzaju dokumenty. Niezwykle precyzyjnie podrobione funty brytyjskie, które trafiły do obiegu, przyczyniły się do destabilizacji brytyjskiej gospodarki.

Czytaj więcej na portalu przystanekhistoria.pl

 

do góry