Nawigacja

Historia z IPN

Karolina Trzeskowska-Kubasik: Egzekucje kolejarzy z Sędziszowa w Chmielniku i Piotrkowicach 17 marca 1944 roku

Sędziszów był miasteczkiem z bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturą kolejową. W okresie II wojny światowej stanowił dla Niemców istotny węzeł komunikacyjny. Mieściła się w nim ważna parowozownia oraz warsztaty kolejowe linii szerokotorowej.

Budynek stacji kolejowej w Chmielniku k. Kielc. Okres Drugiej Rzeczpospolitej. Ze zbiorów NAC

W czasie okupacji niemieckiej wybudowano tu 12 piętrowych bloków dla pracowników. Utworzyły one osiedle znane dziś jako Osiedle Drewniane. W pracę konspiracyjną w ramach Podobwodu Sędziszów „Niwa” (Obwodu Jędrzejów AK) zaangażowali się niemal wszyscy pracownicy stacji kolejowej Sędziszów. Od kolejarzy uzyskiwano dane dotyczące niemieckich transportów kolejowych. Byli kurierami, wykonywali ponadto zadania wywiadowcze i sabotażowe. Dowódcami sekcji dywersji kolejowej w Sędziszowie byli Władysław Pajączek ps. Młot oraz Jan Kulawik ps. Orlik.

Styczniowa wsypa

18 stycznia 1944 r. w Sędziszowie aresztowano 21-letniego Henryka Zientarskiego oraz jego brata 17-letniego Wiesława. Osadzono ich w więzieniu przy ul. Zamkowej w Kielcach, gdzie Niemcy poddawali ich długim i okrutnym torturom. Eugeniusz Adamczyk na łamach książki Mój udział w kontrwywiadzie Armii Krajowej wspominał:

„Gestapo zaraz po tej wsypie nie przeprowadziło żadnych aresztowań, spodziewając się, że zagrożeni ludzie będą się pilnować. Odczekano więc dwa miesiące i w ten sposób uśpiono czujność naszych ludzi. Nie wpadli w ręce wroga tylko ci, którzy poważnie potraktowali grożące im niebezpieczeństwo”.

Marcowe aresztowania

W nocy z 10 na 11 marca 1944 r. żandarmeria niemiecka z Jędrzejowa otoczyła Osiedle Drewniane, Rynek oraz Stację PKP. Niemcy dokonywali przeszukań i aresztowań według przygotowanych list, na których znaleźli się żołnierze Armii Krajowej. Gdy ich nie było w domu, zabierano kogoś z domowników lub przypadkowo spotkanych mieszkańców Sędziszowa. Aresztowano kilkadziesiąt osób. Władysław Sało, żołnierz AK wspominał:

„Potem nadeszła noc, chyba 1944 r. Niemcy otoczyli osiedle kolejowe i rozpoczęła się tragedia na placówce «Miedza». Aresztowano parędziesiąt osób, w tym i mnie zatrzymano przed domem. Ale gdy cały «sztab» żandarmów odszedł, pilnujący mnie Niemiec kazał mi odejść. W międzyczasie żona moja z okna zobaczyła, że mnie zatrzymano, dostała szoku, a ponieważ była w siódmym miesiącu ciąży, zemdlała i przyszło to najgorsze…. poród przedwczesny. Ratowały ją sąsiadki – szczególnie Pani Kondrakowa. Dziecko żyło 4 dni i potem zmarło”.

Aresztowanych przetrzymywano początkowo w Jędrzejowie, a następnie w więzieniu w Kielcach przy ul. Zamkowej.

Odwet w Chmielniku

W lutym 1944 r. w walce z partyzantami w Śladkowie Małym zginął Hass, komendant posterunku żandarmerii niemieckiej w Chmielniku, oraz dwóch żandarmów – Cieślik oraz Freide. W Chmielniku ukazały się afisze informujące lokalną społeczność, że w ramach odwetu za ich śmierć zostanie rozstrzelanych 60 Polaków. 17 marca 1944 r. na cmentarzu przy ul. Mruczej w Chmielniku rozstrzelano 16 mężczyzn. Gros z nich stanowili kolejarze z Sędziszowa.

W godzinach popołudniowych od strony Kielc nadjechały trzy samochody ciężarowe. Według niektórych relacji świadkiem przewożenia kolejarzy na cmentarz przy ul. Mruczej mieli być mieszkańcy Chmielnika zmierzający w Wielki Piątek na Drogę Krzyżową. Nie mogła być to prawda zważywszy na fakt, że w 1944 r. wypadał on 7 kwietnia. Wątpliwości tyczą się również liczby rozstrzelanych na cmentarzu przy ul. Mruczej. Według zeznań mieszkańców Chmielnika złożonych po wojnie przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach, Niemcy zamordowali wówczas 16 mężczyzn. Część źródeł sugeruje zaś liczbę 14 osób. Rozbieżności tyczą się również przebiegu egzekucji.

Według relacji mieszkańców Chmielnika, Niemcy rozstrzelali mężczyzn w jednej egzekucji. Władysław Karyś twierdził zaś, że żandarmi wpierw zamordowali osiem osób, a następnie kolejne osiem:

„(…) Okazało się, że Niemcy rozstrzelali już pierwszą partię przywiezionych Polaków. Widziałem, jak przyszli po drugą partię. Obserwowałem to ze strychu domu sąsiadki Kwasowej. Widziałem, jak żandarmi zepchnęli z samochodu 8 Polaków, mężczyzn; mieli związane ręce do tyłu. Gdy ich prowadzili, słyszałem szloch tych Polaków”.

►Czytaj więcej na portalu przystanekhistoria.pl

do góry