Systematyczny rabunek zboża i wszelkiej innej żywności doprowadziły
do głodu na niespotykaną skalę. Swoje apogeum zjawisko to osiągnęło na
wiosnę 1933 r. Marfa Zatuliwiter z obwodu czernihowskiego wspominała: To
była straszliwa wiosna 33 roku. Ludzie paśli się na trawie jak bydło.
(...) Co trzeci (…) umierał z głodu. Referat informacji KC
Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy 1 kwietnia 1933 r. w swoim
raporcie pisał: we wsi Zagrodowka (rejon wysokopolski) mieszkańcy chodzą
z workami i zbierają jedzenie, taszczą padlinę i zbierają trawę. W tej
wsi zabito i zjedzono wszystkie psy i koty, jeden drugiemu kradł psy.
Fedor Belov, świadek głodu, tak wspomina te wydarzenia: Żeby przeżyć
ludzie zjadali wszystko co się dało: psy, konie, śmierdzące, zgniłe
ziemniaki, korę z drzew, trawę – wszystko, co mogli znaleźć. (...)
Ludzie zachowywali się jak dzikie bestie gotowe pożreć jeden drugiego.
Kiedy nie było już żadnej żywności ludzie zaczęli masowo umierać. Mykoła
Pud ze wsi Wilszane (obwód czernihowski) wspomina wiosnę 1933 r.:
Wiosna nie pachniała kwiatami. Ludzie zjedli kwiaty, [wiosna]
pachniała mdłym, trupim smrodem rozkładających się, nie pochowanych,
umarłych z głodu ludzi. Ludzie mówili o końcu świata, o spełnianiu się proroctw
biblijnych, o sądzie ostatecznym, o przyjściu szatana na ziemię. Masowa
umieralność sprawiła, że nie nadążano z chowaniem zwłok. Władze wiejskie
organizowały specjalne brygady, które zajmowały się zbieraniem zmarłych
i wywożeniem ich do wykopanych w tym celu „wspólnych jam”. Zazwyczaj za
każdego trupa członkowie brygady otrzymywali rację żywnościową (tzw.
pajok) lub np. butelkę wódki.
|