Wprowadzenie

"Chcemy prawdy Mickiewicza", "Żądamy dalszych przedstawień" - pod takimi transparentami kilkusetosobowa grupa warszawskich studentów przemaszerowała wieczorem 30 stycznia 1968 roku spod Teatru Narodowego pod pomnik Adama Mickiewicza w Warszawie protestując przeciwko zdjęciu przez reżim Gomułki z afisza dramatu "Dziady", po dwóch miesiącach przedstawień. Powodem była żywiołowa reakcja widowni na interpretowane jako antysowieckie fragmenty tego XIX-wiecznego narodowego dramatu.

Po ostatnim przedstawieniu - 30 stycznia - na młodzież składającą pod pomnikiem wieszcza biało-czerwone kwiaty rzuciła się milicja zatrzymując 35 osób. Jednocześnie w odpowiedzi na decyzję władz na Uniwersytecie Warszawskim zaczęto zbierać podpisy przeciwko zakazowi wystawiania "Dziadów". W Warszawie podpisało się pod protestem 3145 osób, a we Wrocławiu 1098. W następnych tygodniach - dojrzewający już od dawna - konflikt pomiędzy opozycyjnie nastawionymi środowiskami inteligencji a reżimem narastał. Wyrazem tego było m.in. skazanie na początku lutego na 3 lata więzienia Janusza Szpotańskiego, pisarza, autora m.in. satyrycznej opery "Cisi i gęgacze, czyli bal u prezydenta". 29 lutego 1968 roku odbyło się burzliwe Nadzwyczajne Zebranie Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich, na którym przyjęto rezolucję domagającą się m.in. przywrócenia przedstawień "Dziadów", a także potępiającą działania cenzury. Pisarze w ostry sposób krytykowali politykę Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wśród nich byli m.in. Antoni Słonimski, Paweł Jasienica, Jerzy Andrzejewski oraz Stefan Kisielewski, który upomniał się o nieobecnych w PRL pisarzy emigracyjnych i powiedział: "Zarządzanie cenzurą zależy od jakiegoś ciemniaka, który np. zabrania pisać o stuleciu urodzin Józefa Piłsudskiego. Ciemniacy w Polsce uzbrojeni są w monopol władzy". Kilkanaście dni później Kisielewski został pobity przez "nieznanych sprawców", a pozostali krytycy władzy stali się obiektem niewybrednych ataków w prasie. O ich stylu świadczy choćby wypowiedź Gomułki na temat więzionego Szpotańskiego: "Skazany na 3 lata więzienia za reakcyjny paszkwil, ziejący sadystycznym jadem nienawiści do naszej partii i do organów władzy państwowej. Utwór ten zawiera jednocześnie pornograficzne obrzydliwości, na jakie może się zdobyć tylko człowiek tkwiący w zgniliźnie rynsztoku, człowiek o moralności alfonsa". W niezwykle nikczemny sposób propaganda zaszczuła Pawła Jasienicę, żołnierza niepodległościowego antykomunistycznego podziemia, walczącego w Wileńskiej Brygadzie mjr Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", co autor popularnych książek historycznych przypłacił przedwczesną śmiercią.

Tymczasem 4 marca minister oświaty i szkolnictwa wyższego Henryk Jabłoński podjął decyzję o relegowaniu z UW dwóch studentów: Henryka Szlajfera i Adama Michnika, zaangażowanych w protesty przeciwko zaprzestaniu wystawiania "Dziadów" i związanych z tzw. "komandosami" - środowiskiem lewicowej młodzieży kontestującej reżim Gomułki. W proteście, 8 marca 1968 roku na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego studenci zorganizowali wiec rozbity przez oddziały "aktywu robotniczego" (uzbrojonego w kable, pałki), Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej i Milicji Obywatelskiej. Starcia z milicją przeniosły się na pobliskie ulice i w okolice Politechniki Warszawskiej. Wiadomości o brutalności z jaką bito studentów, dotarły do innych ośrodków akademickich.

10 marca w krakowskich akademikach znaleziono pierwsze ulotki: "My studenci Krakowa, łączymy się ze studentami Warszawy w ich słusznej walce o wolność i wolność nauki". Nazajutrz w Rynku Głównym odbył się pierwszy wiec - młodzież wznosiła okrzyki "ORMO do domu!", "Niech żyją Dziady", a następnie przeszła do Collegium Novum, gdzie w obecności rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego przyjęła rezolucję domagającą się ukarania funkcjonariuszy MO i SB odpowiedzialnych za brutalne i nieuzasadnione akcje wobec studentów oraz respektowania podstawowych praw. Jeszcze tego samego dnia - 11 marca - w Rynku zebrało się około 4 tysięcy osób, które przez aklamację przyjęły rezolucję podjętą na UJ, a jednocześnie potępiły Związek Młodzieży Socjalistycznej, który bronił reżimu Gomułki i został okrzyknięty jako organizacja zdradziecka. Nazajutrz lokalna prasa nie opublikowała studenckiej uchwały, co jeszcze bardziej podgrzało atmosferę w mieście. 13 marca przed południem przed Domem Studenckim "Żaczek" zebrało się kilka tysięcy studentów. Dołączyli do nich koledzy z Akademii Górniczo-Hutniczej, a wkrótce kilkutysięczny pochód ruszył do centrum ulicą Józefa Piłsudskiego (wtedy Manifestu Lipcowego). Doszło do pierwszych starć z milicją i "robotniczym aktywem". Wznoszono okrzyki wyrażające solidarność ze studentami Warszawy, a także "Prasa kłamie". To ostatnie hasło stało się niemal symbolicznym okrzykiem marca'68. Wobec milicjantów bijących młodzież krzyczano: "Gestapo!", "Gestapo!". Jednocześnie milicja wdarła się do Collegium Witkowskiego oraz Collegium Novum, wystrzeliwując petardy z gazem łzawiącym oraz bijąc znajdujące się tam osoby, również pracowników naukowych, m.in.: prof. Karola Estreichera, prof. Konstantego Grzybowskiego, dr Lesława Paulego, uderzony petardą został prorektor Adam Bielański. Reakcją na te wydarzenia było błyskawiczne pojawienie się ulotek stwierdzających, iż to pierwsza taka akcja od czasów wtargnięcia do gmachu hitlerowców i aresztowania profesorów 6 listopada 1939 roku. Wieczorem Senat UJ potępił działania MO, SB, ORMO i "aktywu robotniczego", jednakże nie odniósł się do postulatów studentów, które legły u podstaw wydarzeń marca'68. Tego dnia milicja zatrzymała 24 osoby, a nazajutrz 76, spośród których wobec 42 zastosowano areszt tymczasowy. Władze wprowadziły zakaz zgromadzeń, a także przyspieszone postępowanie sądowe. W odpowiedzi studenci ogłosili strajk. Rozpoczęto okupację domów studenckich.

15 marca przed "Żaczkiem" rozpoczął się kolejny wiec studencki z udziałem około 5-7 tysięcy osób. W wyniku perswazji pracowników naukowych zrezygnowano z przemarszu na Rynek - była to jednocześnie ostatnia tak masowa manifestacja młodzieży studenckiej w marcu 1968 roku w Krakowie. Tego dnia trwał strajk absencyjny na uczelniach. Bezpieka meldowała, że zajęcia nie odbyły się w Wyższej Szkole Teatralnej i Wyższej Szkole Ekonomicznej, natomiast w Akademii Sztuk Pięknych i Wyższej Szkole Rolniczej strajkowało 85 procent studentów, na UJ - 80 procent, na Politechnice Krakowskiej - 80-75, Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego 60-50, Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej - 60, a na Akademii Medycznej zaledwie 10 procent. Mimo że na ulicach gromadziły się jeszcze niewielkie grupy studentów, napięcie w Krakowie powoli zaczęło opadać. 18 marca doszło jeszcze do walki około 200 strajkujących mieszkańców akademika AGH przy ul. Reymonta 17 z 80-osobową bojówką ZMS-u. Był to już jednak zmierzch krakowskiego marca'68, podczas którego zatrzymano 137 osób.

Kraków był jednym z jedenastu miast, w których doszło do starć młodzieży z milicją i strajków na uczelniach. Poparcie dla studentów wyraziła również młodzież szkół średnich, także poza ośrodkami uniwersyteckimi. Dlatego już od połowy miesiąca w niektórych miastach dyrektorzy szkół nakazali nauczycielom pełnienie popołudniowych dyżurów na ulicach. Organizowano także wspólne odrabianie lekcji, aby uczniowie udawali się do domów już po powrocie rodziców z pracy. Mimo tych działań, młodzież szkół średnich nie pozostała obojętna wobec wydarzeń w kraju. Wywieszano plakaty, rozrzucano ulotki (pojawiły się w ponad stu miastach i miasteczkach), a niekiedy przyłączano się nawet do demonstracji. Do manifestacji - poza miastami akademickimi - doszło w Przemyślu, Legnicy, Radomiu, Bielsku-Białej oraz Tarnowie, gdzie 20 marca o godz. 18.00 pod pomnikiem Adama Mickiewicza zebrała się grupa młodzieży szkolnej, która szybko rozrosła się do około 2 tysięcy osób. Zostały one zaatakowane przez milicję i rozproszone na kilka grup. Zatrzymano 43 osoby. Następnego dnia sytuacja powtórzyła się, ale już w mniejszej skali. Bezpieka notowała: "W Tarnowie doszło w dniu 21 bm. do zakłócenia porządku przez grupę około 300 osób, składającą się w większości z wyrostków, gapiów i przygodnych przechodniów, która zebrała się pod pomnikiem Mickiewicza przed godz. 18.00. Część zebranych usłuchała wezwania do rozejścia się, a pozostała, w liczbie około 200 osób, przyjmując agresywną postawę, wznosiła wrogie okrzyki pod adresem milicji i rzucała w nią kamieniami. Wobec takiej postawy, grupa została rozproszona przez siły porządkowe. Zatrzymano 37 najagresywniejszych uczestników zajścia, w tym 7 nieletnich, których przekazano pod opiekę rodziców".

W obronie bitej młodzieży wystąpili intelektualiści i Episkopat Polski ("pałka gumowa nigdy nie jest argumentem dla wolnego społeczeństwa, budzi najgorsze skojarzenia i mobilizuje opinię przeciwko ustalonemu porządkowi"). Posłowie koła poselskiego "Znak" złożyli interpelację w sejmie: "Co zamierza rząd, aby powściągnąć brutalną akcję milicji i ORMO wobec młodzieży i ustalić odpowiedzialność za brutalne potraktowanie młodzieży". Reakcją władz była zmasowana kampania propagandowa wobec tych środowisk. Jednocześnie sugerowano, iż inspiratorami zajść byli studenci pochodzenia żydowskiego, dzieci wpływowych działaczy partyjnych. Rozpętano antyinteligencką i antysemicką nagonkę prowadzoną pod hasłami walki z "syjonizmem". W całym kraju organizowano wiece poparcia dla I sekretarza PZPR, Władysława Gomułki, na których potępiano "syjonistów i prowodyrów", grożono "pogruchotaniem kości" oraz wzywano "Studenci do nauki!", "Pisarze do piór!". Studenckie protesty zostały stłumione. Ostatni wiec odbył się w Warszawie, 28 marca 1968 roku. Przyjęto na nim "Deklarację Ruchu Studenckiego", będącą rozwinięciem i podsumowaniem zgłaszanych wcześniej postulatów. Wielu uczestników demonstracji zostało relegowanych z uczelni, skazanych i aresztowanych. Zwalnianych pracowników naukowych zastąpili służalczy wobec PZPR aktywiści, którym ułatwiono drogę awansu - tzw. "marcowi docenci" (w ten sposób z pominięciem habilitacji awansowano 575 osób - 13 procent ogółu samodzielnych pracowników nauki). Natomiast skutkiem rozpętanej przez PZPR antysemickiej nagonki była emigracja 15 tysięcy Żydów i Polaków żydowskiego pochodzenia. Dla młodzieży akademickiej marzec 1968 roku był bolesną lekcją, jaką otrzymała od rządzącej PZPR, a dla wielu intelektualistów końcem złudzeń wobec komunizmu.