Nierozłącznym elementem
towarzyszącym kolektywizacji było rozkułaczanie. Odbierana kułakom
ziemia i inwentarz stawały się materialną bazą dla nowo powstających
kołchozów i sowchozów. Państwo robotników i chłopów, za które uważał się
ZSRS, nie mogło otwarcie walczyć „na froncie chlebozagotowok”
(przymusowych dostaw zboża) z chłopami, wobec czego potrzebny był
wymyślony wróg – „kułak”. Ilia Erenburg w jednej ze swoich powieści
napisał: „Żaden z nich nie był niczemu winien. Lecz należał do klasy,
która była winna wszystkiemu”. Istniały przepisy mówiące o tym kogo
należy uznawać za kułaka, ale w rzeczywistości bolszewickiej każdy mógł
zostać uznany za kułaka, a decyzja o tym należała do władz lokalnych. W
każdej wsi byli zarówno bogatsi, jak i biedniejsi chłopi. I ci bogatsi z
reguły „stawali się” kułakami. Rozkułaczaniem kierowały tzw. „trójki”:
przedstawiciel GPU, przewodniczący rady wiejskiej i sekretarz ośrodka
partyjnego. Rozkułaczaniu towarzyszyła niezwykła brutalność i samowola
lokalnych władz. Według danych partyjnych z 1934 r. zlikwidowano na
Ukrainie 200 tysięcy gospodarstw kułackich, a ponad 60 tysięcy rodzin
przesiedlono poza granice republiki.
|