Nawigacja

Bieżąca działalność Biura

„Strzępy” wspomnień z Dachau i Mauthausen – Gusen

                                                      

     Artykuł dr Anny Jagodzińskiej opublikowany w "Myśl Praska",(Miesięcznik)/grudzień 2019 r.

 

Pootwierajcie okna więziennej baraki

Niech pierwsza gwiazda, która na niebie zaświeci,

Rozjaśni mroczną szarość, żeby nikt nie płakał.

Przecież dla nas, więźniów rodzi się Bóg-Dziecię (…).

                                                           G. Przeczek „Wigilia w barace”.

 

„[W KL Dachau] kolędy śpiewaliśmy w każde święta Bożego Narodzenia, nawet w czasach największego ucisku i prześladowania. Jakoś zawsze umieliśmy znaleźć odpowiednią chwilę, aby pokrzepić się tymi pieniami” - wspominał ks. Franciszek Korszyński w Jasne promienie w Dachau. Niemiecki okupant w latach 1939-1945 wyrwał ich z domów rodzinnych, parafii i zamknął w niemieckich więzieniach, obozach pracy niewolniczej, obozach koncentracyjnych, zagłady. Po przekroczeniu bramy obozowej ich dotychczasowy świat, z jego ideałami i wartościami rozpadał się, stawał się nierealny, powracał jedynie w marzeniach sennych. Wszystko, co przypominało choć w minimalnym stopniu, inne, przed obozowe życie, co przywracało jego dawną strukturę i pozwalało choćby na chwilę oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości stwarzało ubranemu w obozowy pasiak więźniowi szanse przetrwania, pozwalało zachować człowieczeństwo, ocalić godność. Mimo nieludzkiego traktowania, drastycznych kar, niekiedy utraty życia, świętując narodziny Chrystusa „numer” jednocześnie stawał się na powrót człowiekiem, ratował się przed upodleniem. Niemcy, zdając sobie z tego sprawę, na wszelkie sposoby usiłowali zakłócić duchowy nastrój Bożego Narodzenia.

Niemieckiego okrucieństwa w KL Dachau (od grudnia 1940 r., decyzją Adolfa Hitlera, niemiecki obóz koncentracyjny Dachau stał się także centralnym miejscem eksterminacji polskiego duchowieństwa) polscy księża doświadczyli już w Wigilię Bożego Narodzenia 24 grudnia 1940 r., gdy zostali skierowani do pracy przy usuwaniu z terenu obozu śniegu, który przez cały dzień, wynosili w dłoniach do biegnącej wzdłuż obozu rzeki Amper. Jezuita Adam Kozłowiecki, numer obozowy 22187, późniejszy kardynał Zambii, w wydanym po wojnie pamiętniku pt. Ucisk i strapienie[1] tak wspomina swoją pierwszą Wigilię 1940 r. w Dachau: „Drugie imieniny i druga Wigilia poza domem! Bardzo przykra jest praca przy śniegu, przy której stale biorą księży.  Kapo Hentschel pędzi i szykanuje przy tej pracy. Apel wieczorny wcześniej, ale musieliśmy swoją godzinę odstać do godz. 6[wieczorem] na mrozie.  Po powrocie na blok, zasiedliśmy do Wigilii w bardzo rzewnym nastroju. Półgłosem śpiewaliśmy W żłobie leży…, potem ks. Putz złożył życzenia izbowemu i nam wszystkim. Na Wigilię mieliśmy po 2 lub 3 ziemniaki, ćwiartkę czarnego chleba tj. około 330 gramów (na kolację i śniadanie) oraz 25 gramów margaryny”.

Podobne wspomnienia z Dachau ks. Antoniego Latochy: „Tymczasem nadeszły święta Bożego Narodzenia 1940 r.. W Wigilię pozwolono nam przebywać na bloku do godz. 23.00. Siedziałem wówczas skulony pod piecem z ks. Edwardem Jęczkowskim i pocieszaliśmy się wzajemnie. Ks. Jęczkowski przyniósł ze swojej szafki kawałek czarnego suchego chleba i powiada <Opłatka nie ma, ale choć tym chlebem się podzielimy>. Pasterki nie mieliśmy, a kolędy śpiewano półgłosem, żeby nie drażnić SS-manów. Na placu apelowym ustawiono olbrzymią choinkę oświetloną lampkami elektrycznymi. Pod nią zamiast podarków, jak to bywało w domu, stali Häftlindzy (więźniowie) odbywający różne kary. W ten sposób spędziłem wieczór wigilijny 1940 r.” W liście z 6 grudnia 1942 r. Teodor Musioł, więzień KL Dachau, do swoich Rodziców pisał: „[…] Stoimy znowu przed świętami Bożego Narodzenia, których nie będziemy, niestety obchodzić przy jednym stole. Boże Narodzenie jest świętem miłości, przywiązania. Daje ono nowe życie, które nie umiera ale krąży. Kiedy w cichej godzinie wigilijnego wieczoru myślę o was, o rodzinie, o Tobie moja kochana Matko, o Ojcu, o całym moim rodzeństwie, ogarnia mnie tęsknota […]’’. Z listu z 1 stycznia 1943 r.: „Święta Bożego Narodzenia… Punktualnie o godzinie siódmej […] zasiedliśmy do stołu wigilijnego w kółku najbliższych moich kolegów dzieląc się opłatkiem […] z paczek”.[2] ,,Ci, którzy nie mieli opłatka nawet wigilijnego opłatka, kroili chleb w cienkie plasterki i niby opłatkiem wzajemnie składali sobie życzenia” (W. J. Wysocki, Bóg na nieludzkiej ziemi).

 

 

Chociaż w 1944 r. zaostrzono w Dachau postępowanie w stosunku do więźniów, w Wigilię Bożego Narodzenia 1944 r. księża polscy potajemnie wystawili widowisko teatralne Szopka w Dachau. Kukiełki do tego widowiska wyrzeźbił w drzewie ks. Henryk Malak. Akompaniował na skrzypcach prof. Mieczysław Kulawik. Libretto napisał ks. Aleksander Szymkiewicz i ks. Czesław Dukiel. Inicjatorem przedstawienia był ks. Mieczysław Januszczak. W tym okrutnym miejscu to przedstawienie dawało więźniom pociechę duchową. W 1949 r. w „Radio Paris” Szopkę w Dachau wykonał kwartet młodych górników z polskiej parafii w Sallaumines, a w 1950 r. w „Radio Vaticano”. W 1974 r. Orkiestra Kameralna i chór męski pod dyrekcją Romualda Miazgi nagrała na płytę winylową całe przedstawienie Wzruszający tekst i oprawa muzyczna oparty jest na góralskich pastorałkach. Jakże wzruszające słowa, ile prawdy o życiu obozowym, ile tęsknoty chociażby w tym krótkim fragmencie z Szopki w Dachau:

Tyś biedniutki Jezuniu, Jezuniu i ja biedny także.

Tyś zamieszkał w Betlejem w Betlejem, a ja w Dachau

w lagrze (…).

I stajenkę Dziecino masz lichutką taką.

Jak ta izba z Häftlinga, Häftlinga w drewnianym baraku.

Byś nie umarł Chudziaczku, Chudziaczku na świecie z głodówki

Przyjmij ode mnie menażkę, menażkę z dolewką knorówki.

(…)

Dam też bon na sto marek, sto marek Maluśkiej Dziecinie

To sprzedadzą Jej za to guziczek w kantynie.

Oj biednuchnyś Jezuniu, Jezuniu i ja biedny także.

Tobie źle jest w Betlejem, Betlejem a mnie jest źle w lagrze.

Lecz złe czasy przeminą, przeminą, nie płacz, otrzyj łezki

Ja powrócę do Polski, do Polski, a Ty w kraj niebieski[3]

Oryginał tekstu Szopki w Dachau w obozie przechował i po wyzwoleniu z obozu wywiózł ks. Mieczysław Januszczak – przechowywał do końca życia „jak relikwie”.

 

 

 

 

W Wieczór Wigilijny Bożego Narodzenia 1943 r. na placu apelowym Gusen I(największa filia macierzystego niemieckiego obozu koncentracyjnego Mauthausen, założonego w Austrii w 1938 r.,  obozu od 1940 r. przeznaczonego do eksterminacji polskiej inteligencji w pobliskich kamieniołomach), polski więzień Mirosław Szopiński(Kaszub z Kościerzyny), ze swoim chórem obozowym utworzonym w Gusen z polskich więźniów(od 50- 200 osób), w ramach formującego się  ruchu oporu poprzez modlitwę i śpiewanie pieśni religijnych, za zgodą i w obecności esesmanów (ciekawa była zapowiedź Raportfűhrera Helmuta Klugego: „Wy, padlino chodząca, wy psy od Boga przeklęte – poznajcie wspaniałomyślność niemiecką’’ - śpiewali dla niemieckich władz obozowych i więźniów kolędy. Zaczęto od niemieckiej  Stille Nacht, heilige Nacht. Po wykonaniu kolęd niemieckich, jugosłowiańskich, czeskich i polskich, odśpiewali zakazaną w polskich kościołach po 1939 r. polską pieśń Podnieś rączkę Boże Dziecię, Błogosław Ojczyznę miłą… :Wynędzniała rzesza więźniów różnych narodowości była wzruszona. Pojawiły się łzy, ludzie składali sobie życzenia świąteczne, by następne Boże Narodzenie mogli już spędzić na wolności” cytat - ze wspomnień więźnia ks. Władysława Sarnika. Mirosław  Szopiński w Gusen swoją postawą dawał więźniom nadzieję przetrwania. Ćwiczyli w baraku, tzw. trupiarni. Potem śpiewali dla chorych, umierających w obozowym szpitalu. Śpiewali skomponowaną przez niego pieśń Sen więźnia - przypomnienie domu rodzinnego, matki, polskich pól, lasów. „Chór w Gusen! - diabeł by się uśmiał. Tu, gdzie ludzi topiono w gnojówkach, gdzie mary ludzkie przewracały się przy pracy z wycieńczenia i głodu, tu w Gusen, myśleć o chórze” - wspominał Włodzimierz Wnuk[4], więzień. O dziwo, pieśń miała także żywy oddźwięk wśród Niemców. Wielu z nich od wielu lat przebywało w obozach, a każdy miał przecież matkę, dom rodzinny. „Co najdziwniejsze Häftlingstraum  wzruszał nawt katów obozowych, przed którymi drżeliśmy wszyscy. Coś w tych ludziach załamywalo się, coś w nich topniało na dźwięk Mirkowej piesni”.[5] Sen więźnia dla Wnuka,  dla więźniów był jak Gwaizda Betlejemska. Przez twórczą pracę, sztukę, słowami pieśni więźniowie pragnęli pokazać, że pomimo cierpienia można odnaleźć sens życia, że istnieje miłość, prawda, piękno w  kontakcie z drugim człowiekiem.

W niemieckim obozie koncentracyjnym  Ravensbrück, by uczcić święto Bożego Narodzenia, polska więźniarka Zofia Pociłowska, w piekle obozowej egzystencji, napisała potajemnie sztukę Noc wigilijna. W utworze, w warunkach największego zniewolenia i poniżenia, starała się pokazać wielkość człowieka. Jej koleżanki, współwięźniarki w obozie, utwór odczytały z podziałem na role w wigilijny wieczór 1942 r. Tekst zachował się, został odnaleziony w 2005 r. po śmierci jednej z więźniarek:

Noc Wigilijna

Pachnie siano i świętość żłobka małej Dzieciny.

Usnęło Boże Dziecię i na ludzi senność spłynęła

(Anioł śpiewa Lulaj że Jezuniu):

Choinka złotem świeci – cud jasny się wyśnił,

(…)

A wśród śnieżnej zamieci

Melodie płyną kolorowe.

Chór kolęd jak świetliste gejzery wybucha.

(…) Ręce łamią opłatek i oczy błogosławią,

Żebyś rósł duży synu, byś dobrej służył sprawie.

Niech z wigilijnej świętej nocy

Spłynie na Ciebie łaska

Prawdziwej , czystej miłości(…)

Pokój pachnie lasem, zielenią, świeżą żywicą(…).

Cienie dziecięcych wspomnień snują się dokoła(…).”

Jest też coś bardzo charakterystycznego w tej sztuce, to odwołanie do chrześcijańskich korzeni. Nie przez przypadek to właśnie Noc Wigilijna Bożego Narodzenia przynosi nadzieję dla doświadczonych nieludzkim traktowaniem więźniów obozów - Polaków. Te słowa nadziei, pokładane w przychodzącym na świat Dzieciątku Jezus, były niezwykle ważne dla uwięzionych polskich więźniarek.[6] Noc Wigilijna podkreśla wrażliwość, pragnienia i marzenia więźnia – człowieka, którego chciano odrzeć z godności. Dlatego utwór ten może  stanowić doskonały punkt wyjścia do rozważań o systemie wartości  i wyborach, przed którymi stają ludzie w sytuacjach ekstremalnych.

Wszystko to, co przypominało choć w minimalnym stopniu życie inne, przed obozowe, pozwalało więźniowi choćby na chwilę oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości, a tym samym być sobą, a nie więźniem, skazańcem. Nie pogrążał się w marazmie, nie stawał się automatem, zachował człowieczeństwo i godność. Był to krok do zdobycia wewnętrznej wolności.

W Wigilijny Wieczór Bożego Narodzenia 2019 r., przez moment pomyślmy o Polakach, więźniach niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych, zagłady, którzy podczas niemieckiej okupacji 1939-1945, nawet w tak ekstremalnych warunkach nie zatracili człowieczeństwa, pozostali Niezłomni.

 dr Anna Jagodzińska – BUWiM

 

[1] Kardynał A. Kozłowiecki , Ucisk i strapienie, 1999r., wyd. II, s. 233-234.

[2] T. Musioł, Listy z Dachau, 1984, ss. 110-111.

[3] Tekst z Szopki w Dachau w: „Biuletyn Informacyjny dla Księży Byłych Więźniów Obozu Koncentracyjnego w Dachau”, nr 17/1991, s. 67. Płytę winylową z nagraniem Szopka w Dachau z 1974 r. w 2011 r. przekazał autorce ks. L. Stępniak, archiwum autorki.

[4] W. Wnuk, Byłem z Wami, Warszawa 1960, s. 27.

[5] Ibidem, s. 34.

[6] W 2015 r. w Instytucie Pamięci Narodowej, Biuro Edukacji Narodowej w Warszawie wystawiło po raz pierwszy po wojnie, przygotowaną przez młodzież z warszawskiego LXXXIIILO im. E. r. sztukę Noc Wigilijna. Sztukę wystawiono w ramach realizacji programu edukacyjnego dla młodzieży „O tym nie można zapomnieć-spotkania z kobietami, które przeszły przez piekło obozów i łagrów”.

do góry