W czwartek 9 maja w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia” w Warszawie zaprezentowana została książka Adama Grzybowskiego i Jacka Tebinki Na wolność przez Lizbonę. Ostatnie okręty polskich nadziei.
O książce rozmawiali autorzy – Adam Grzybowski i prof. Jacek Tebinka, dyskusję poprowadził dr hab. Janusz Wróbel z Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi. W spotkaniu wzięli udział ambasador Republiki Portugalskiej Luís Cabaço oraz wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma.
Książka ukazuje losy licznej polskiej kolonii uchodźczej w Portugalii w latach 1939–1945. Przedstawia wiele wątków towarzyszących problemowi polskich uchodźców podczas II wojny światowej, m.in. całkowicie zapomniane wysiłki polityczne, dyplomatyczne i finansowe polskiego rządu w Londynie i innych instytucji centralnych, by uzyskać dla nich pomoc poza granicami okupowanego kraju.
Spotkanie rozpoczęła projekcja filmu dokumentalnego, który komentował redaktor Adam Grzybowski: film przedstawia Portugalię w 1940 roku. Jak wyglądała wieś portugalska? Biegające beztrosko dzieci, sielskie widoczki, które nie zapowiadają tego, co będzie się działo za chwilę. Portugalia w roku 1940 była przygotowana na działalność turystyczną. Nikt nie przewidywał, że wybuchnie wojna niemiecko-francuska i nagle pojawią się uchodźcy. Pierwsza fala uchodźców szacowana jest na 40 tysięcy osób – nawała, z którą trzeba było się uporać. Uchodźcy po raz pierwszy zetknęli się z Portugalią, z krajem o zupełnie innych obyczajach, mentalności. Miejscem, które było pierwszym etapem ich ucieczki na wolność przed agresją niemiecką. Jednak po pewnym czasie względnego spokoju i wolności okazuje się , że Portugalii również zagraża niebezpieczeństwo zajęcia przez Niemców. Syndrom strachu trwa właściwie przez całą wojnę. Uchodźcy uciekali z wielu powodów: rasowych, politycznych, wreszcie dla tego, że razem z ministerstwami Rządu Polskiego we Francji byli ewakuowani przez Portugalię, a nie zdążyli się przedostać do Wielkiej Brytanii. Uchodźcy z portugalskich miejscowości turystycznych kierowali się do Lizbony, ponieważ myśląc o tym, jak wydostać się z Portugalii, musieli zabiegać o wizy w zagranicznych poselstwach oraz ambasadach, które teoretycznie mogły udzielić docelowej wizy. Myślano o Stanach Zjednoczonych, o Brazylii, a potem już o każdym kraju, który chciałby przyjąć uchodźców. Nawet jeśli koś miał wizę docelową, musiał sobie załatwić środek transportu, co było szczególnie trudne. W grę wchodziły statki i samoloty. Podróżowanie statkiem pasażerskim było niebezpieczne. Niemcy torpedowali statki również pasażerskie. Sama podróż była bardzo uciążliwa, a przyszłość uchodźców niepewna, ponieważ w kraju, do którego dopływali czy dolatywali, nie czekano na nich z otwartymi ramionami. Uchodźcy występowali w kilku grupach. Byli to cywile, żołnierze, którzy przez Portugalię przedostawali się do Wielkiej Brytanii, oraz inżynierowie i technicy, którzy byli potrzebni przemysłowi zbrojeniowemu krajów sprzymierzonych i należało ich ewakuować z Francji, aby nie pracowali na rzecz przemysłu niemieckiego. W całym tym konglomeracie spraw i ludzi uczestniczyli pracownicy Polskiego Poselstwa, Polskiego Czerwonego Krzyża, Polskiego Komitetu Opieki nad Uchodźcami, którzy zasługują na wspomnienie i zapamiętanie. Pamiętajmy również o znaczeniu akcji paczkowej. Oblicza się, że z Portugalii wysłano 500 tysięcy paczek z pomocą do Kraju. Żeby się dostać do Portugalii, trzeba było mieć dużo szczęścia albo „trochę” pieniędzy. Uchodźcy posiadali wizy tranzytowe ważne 24 godziny, wizy turystyczne ważne 3 miesiące albo wizy pobytowe, przyznawane nielicznym szczęśliwcom, którzy potrafili się wykazać, że byli potrzebni w urzędach, czy instytucjach polskich. Dużym problemem dla wielu ludzi, którzy zajmowali eksponowane stanowiska, był zakaz pracy dla cudzoziemców.
– Mimo że Portugalia była krajem zamkniętym, starała się jak mogła udostępnić swój kraj uchodźcom – powiedział podczas spotkania Luis Cabaço.
Redaktor Adam Grzybowski stwierdził, że przygotowując materiały do książki, nie znalazł materiałów drukowanych, które opisują tematykę uchodźców, dlatego publikacja ma charakter pionierski i ukazała się dzięki temu, że potomkowie polskich uchodźców w Lizbonie chętnie przekazywali informacje do książki.
Tuż po prezentacji książki goście mogli wysłuchać koncertu muzyki portugalskiej pt. MEU FADO. Wystąpili: Kinga Rataj – głos, Marek Bazela – piano i Tomasz Grzybowski – gitara.
Honorowy patronat: Ambasada Portugalii w Polsce, Ambasada RP w Lizbonie
Patroni medialni: TVP Kultura, TVP Historia, Radio Wnet, „Do Rzeczy”, „Historia Do Rzeczy”, Dzieje.pl
https://www.youtube.com/watch?v=DGZctdPcUaE